Przestałem patrzeć na rowery, jako obiekt kultu, a zacząłem je traktować jak przedmiot. Przy mojej eksploatacji roweru, ciągły serwis stał się problemem (organizacyjno-czasowym), więc przestałem serwisować. Ograniczam się jedynie do niezbędnego minimum. Taka eksploatacja kosztuje więcej, bo koło rowerowe ma żywotność zmniejszoną o połowę (może nawet więcej), ale wydaje mi się, że na wydatek kilkuset PLN rocznie (gdybym przeliczył, to pewnie tyle by wyszło), jeżdżę góra 1,5 miesiąca samochodem (koszt samego paliwa, bez amortyzacji pozostałych części i płynów).
Rower stoi 24/365 na powietrzu, myję myjką ciśnieniową jak leci (nie oszczędzam niczego). Piasty smaruję jak się tego domagają. Jak pedały zaczynają porządnie strzelać to je wymieniam.
]]>