Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /wp-content/plugins/wp-gpx-maps/wp-gpx-maps-admin.php:254) in /wp-includes/feed-rss2.php on line 8
Przepisy i zasady – Boso, ale na rowerze http://blog.bosorowerem.pl ... bo kto powiedział, że trza mieć buty na rowerze? Tue, 31 May 2016 19:35:38 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.4.15 DDR Race http://blog.bosorowerem.pl/?p=2394 http://blog.bosorowerem.pl/?p=2394#comments Tue, 31 May 2016 21:35:24 +0000 http://blog.bosorowerem.pl/?p=2394 Czytaj dalej ]]> burakiCoś w nas jest, takiego, że od innych wymagamy bardzo dużo, a od siebie niewiele. Ile to już tematów pod tytułem „kierowca vs rowerzysta (pieszy)” przewinęło się przez media… Nikt nie potrafi zliczyć. Wojna jest regularnie podsycana przez 4-tą władzę… Z drugiej strony trudno znaleźć tematy poświęcone zachowaniu rowerzystów na ścieżkach rowerowych. Wydawać by się mogło, że skoro się o tym nie mówi (lub mówi niewiele), to temat nie istnieje. Nic bardziej mylnego… Problem zachowania rowerzystów na ścieżkach istnieje.

Temat – rzeka… Postanowiłem więc wybrać jego drobny fragment, który według mnie jest szczególnie problematyczny, a który wywodzi się wprost z negatywnego zachowania kierowców na drogach.

Ot proza życia codziennego czyli wyprzedzanie. Bardzo często spotykam się z taką oto sytuacją… Jedzie grupa rowerzystów mniej więcej podobnym tempem. Na drodze pojawia się ktoś, kto jedzie wolej. A więc wyprzedzamy. Logika nakazuje, że pierwszy wyprzedza prowadzący, a potem kolejne osoby z „wężyka”. Ale nie! Jeżeli czoło musi zwolnić, bo coś (np nie ma miejsca), to bardzo często znajdzie się osoba, która stwierdzi, że nie ma zamiaru czekać, wyłamie się z szyku i zacznie cisnąć „na własną rękę”. Takie zachowanie zwykle skutkuje tym, że osoba, które prowadziły, nie są w stanie wyprzedzić wolniejszego, tylko muszą czekać na zmianę „lidera”. Trzeba mieć naprawdę niewiele wyobraźni, żeby wydedukować iż osoby, które jechały wcześniej z tą samą prędkością, nagle postanowią ciągnąć się za wolniejszym… Na drogach kierowcy robią dokładnie to samo… Wypisz, wymaluj sytuacje z dróg krajowych i wojewódzkich, gdzie często pojawiają się wolne pojazdy, a natężenie ruchu jest spore.

Inna sytuacja. Na światłach czeka grupa rowerzystów. Zapala się zielone, grupa powoli rusza, a tu nagle z lewej pojawia się rowerzysta, któremu nie w smak było zwolnić i ustawić się w kolejce. Przejazdy rowerowe są miejscami szczególnie niebezpiecznymi, gdyż po pierwsze – samochody, po drugie z przeciwnego kierunku jazdy nadjeżdżają inni rowerzyści. Sytuację tą uważam za wyjątkowo niebezpieczną, gdyż nie rzadko widzę, że takich manewrów podejmują się początkujący adepci ruchu miejskiego, nie grzeszący zwykle doświadczeniem (przewidywaniem) ani siłą w nogach. Takie zachowanie zwykle kończy się tym, że „anglik” próbuje wbić w kolumnę jadącą po prawej. Raz byłem świadkiem, gdy „angol” otarł się o rowerzystę nadjeżdżającego z przeciwka.

Niewiele… Dwie sytuacje, ale jakże problematyczne w życiu codziennym…

Jak zawsze zapraszam na
Forum Rowerowe.org

]]>
http://blog.bosorowerem.pl/?feed=rss2&p=2394 1
Ciasteczkowa karta rowerowa http://blog.bosorowerem.pl/?p=2386 http://blog.bosorowerem.pl/?p=2386#comments Sun, 17 Apr 2016 10:50:40 +0000 http://blog.bosorowerem.pl/?p=2386 Czytaj dalej ]]> ciasteczkowyNa początku kwietnia PiS wpadł na pomysł wprowadzenia obowiązkowej karty rowerowej dla dorosłych. Oczywiście wywołało to poruszenie w środowisku rowerowym. Takich reakcji należało się spodziewać. W obronie cyklistów stanęło takie ugrupowanie Kukiz’15. Pytanie czy słusznie? Czy to całe oburzenie na wprowadzenie dodatkowych ograniczeń nie jest czasem zamiataniem problemu pod dywan? Popatrzmy jak to jest teraz. Karta rowerowa obowiązuje młodzież od 10 do 18 roku życia. Jest to rozsądne, aby młodzi ludzie, którzy poruszają się po drogach publicznych znali zasady na niej panujące. Na czym polega więc problem?

Odkąd jestem w stanie sięgnąć pamięcią karta rowerowa to było martwe prawo. Szkoły organizowały kursy i egzaminy, ale na ulicy nikt tego nie egzekwował. Nie przypominam sobie, aby policja mnie kiedykolwiek kontrolowała i wymagała takiego dokumentu. Karta rowerowa to był dokument, który odkładało się na półkę, bo nie był do niczego potrzebny. Sam jestem najlepszym przykładem, gdyż nigdy karty rowerowej nie posiadałem. W kursie na kartę rowerową uczestniczyłem, ale do egzaminu nie przystąpiłem. Nie pamiętam dlaczego, prawdopodobnie dlatego, że nie było mnie wtedy w szkole.

Pomimo iż dokumentu nie posiadałem, pojęcie na temat przepisów miałem, więc można czysto teoretycznie uznać, że byłem bezpieczny na drodze. Gdy miałem 16 lat zdobyłem prawo jazdy kategorii B. Można powiedzieć, że od tamtej pory przepisy znam znacznie lepiej niż wcześniej. I prawdopodobnie podobną historią mogłoby podzielić się bardzo wiele osób. Skąd więc taki pomysł PiS’u?

Od kilku lat obserwujemy boom rowerowy. Nie da się tego porównać z tym, co było wcześniej. W czasach mojej młodości rower był domeną młodzieży, która kręciła się na nim po podwórku. W dorosłym życiu mało kto zostawał przy tym środku transportu i rekreacji. Rower był używany głównie przez działkowców do transportu siatek z warzywami i owocami i na tym koniec… A teraz? W mojej klatce mieszkają 4 osoby, który regularnie korzystają z roweru, czy to rekreacyjnie, czy transportowo. Jest moda na zdrowy tryb życia, ludzie wsiadają na rowery i jadą… Na rowery wsiadają nie tylko kierowcy metalowych puszek, ale także osoby, które nie posiadają prawa jazdy i wcześniej nie jeździły na rowerze zbyt wiele.  I to jest problem, którego zaczynamy doświadczać…

PiS jest znany z „niekonwencjonalnych” pomysłów – że tak delikatnie się wyrażę. Jednak nie umiem wytłumaczyć kontrreakcji polityków Kukiz’15. Problem jest i nie da się go „zamaskować” w żaden sposób. Stopień w jakim rowerzyści łamią przepisy jest zatrważający. I to zapewne spowodowało przelanie się czary goryczy i taki pomysł. Karta rowerowa co prawa nikogo kultury nie nauczy, ale co raz częściej widuje osoby, które nie potrafią się zachować na ulicy. I nie wynika to wcale z działania w złej wierze. Trudno jest przestrzegać zasad, których się nie zna. Jeżeli trend się utrzyma, to pozostając biernym wobec takiej sytuacji będzie coraz gorzej.

Co można by zaproponować? Jest kilka rozwiązań:

  • Karta rowerowa dla wszystkich. Pomysł PiS. Bez sensu. Dokument będą musiały zdobywać osoby, które posiadają już uprawnienia i dobrze znają przepisy (czy się do nich stosują – inna historia). Papierologia stosowana w czystej postaci, za którą podatnicy będą musieli zapłacić.
  • Wprowadzenie edukacji z zakresu ruchu drogowego do szkół podstawowych jako obowiązkowy przedmiot. Wtedy będziemy mieć pewność, że osoba po takim szkoleniu ma wystarczającą wiedzę, aby poruszać się po drogach publicznych. Nie potrzebny jest żaden dokument. Jednak ten pomysł nie rozwiązuje bieżących problemów. Trzeba by czekać, aż biologia i czas zrobią swoje. Jest to jednak najmniej bolesne dla argumentu „Kukiz’15”.
  • Karty rowerowe (a raczej szkolenia) tylko dla osób nie posiadających żadnych uprawnień (bez względu na wiek). Jest to najbardziej rozsądne według mnie. Osoby posiadające karty motorowerowe, czy prawa jazdy kategorii A, B czy C przepisy znają, więc nie muszą poznawać ich na nowo ani wyrabiać sobie dodatkowego papierka.

I od razu nasuwa się pytanie: kto za to zapłaci? Szkolenia i wydanie dokumentu nie powinno być darmowe, bo oznacza to, że zapłaci za to budżet państwa, czyli my wszyscy. Nie widzę powodu bym musiał finansować kartę rowerową dla sąsiada. Darmowe co najwyżej powinny być szkolenia w ramach edukacji szkolnej.

To konferencja prasowa, na której Kukiz’15 ogłosił, że bierze w obronę cyklistów. Nie podoba mi się taka argumentacja. Typowo polskie tupnięcie nóżką: „Nie, bo nie!” Jak można było się spodziewać, powiedziano: „nie”, ale nie zaproponowano nic w zamian. Zachowanie status quo. To jest rozwiązanie! Świadczy to o braku zrozumienia tematu i niedostrzeganie problemu. Poseł-cyklista najwyraźniej martwi się jedynie o samego siebie i być może boi się, że gdyby musiał przystąpić do egzaminu z przepisów drogowych, to by go nie zdał. Zastanawiam się w tym miejscu jak bardzo aktywnym cyklistą jest poseł Kozłowski, skoro porusza się dużo po drogach publicznych i widzi tylko co się dzieje po jednej stronie…

Jak zawsze zapraszam na
Forum Rowerowe.org

]]>
http://blog.bosorowerem.pl/?feed=rss2&p=2386 1
Warszawa pod prąd http://blog.bosorowerem.pl/?p=2058 http://blog.bosorowerem.pl/?p=2058#respond Sat, 18 Jul 2015 14:53:32 +0000 http://blog.bosorowerem.pl/?p=2058 Czytaj dalej ]]> z12580666X,Kontrapas-na-ulicy-SlaskiejWidok rowerzysty jadącego pod prąd nie był szczególnie rzadki. Ten kto nigdy nie pojechał jednokierunkową pod prąd niech podniesie rękę. Nie widzę, nie słyszę… A więc stało się. Ustawodawca poszedł po rozum do głowy i dopuści ruch dwukierunkowy dla rowerów, tam, gdzie inne pojazdy muszą jechać tylko w jednym kierunku. Generalnie niektórzy już to znają w formie kontrapasów, ale tym razem będzie to wyglądać nieco inaczej. Ot tak po prostu będzie można jechać rowerem w obu kierunkach… Warszawa zapowiada wprowadzenie tego ułatwienia już za kilka tygodni. Gdzie tkwi potencjalne niebezpieczeństwo?

Głównie chodzi o szerokość ulicy. Znam bardzo wiele uliczek, które obiektywnie nie nadają się do tego, aby wpuścić tam obustronny ruch rowerowy. Zwykle wzdłuż takiej ulicy parkują samochody – zgodnie z prawem. Żeby zrobić miejsce dla rowerów, trzeba usunąć samochody. Włodarze oczywiście zapowiadają, że nie będzie to wprowadzenie ruchu dwukierunkowego z automatu, tylko ulica przed wprowadzeniem takiego ruchu, będzie audytowana pod względem bezpieczeństwa. Miejmy nadzieję, że podjęte decyzje będą właściwe. Gdyby przyjąć, że samochody parkujące na jednokierunkowych pozostaną, wiele ulic pozostanie niedostępnych dla jazdy pod prąd, bo po prostu nie będzie miejsca.

Druga moja obawa związana jest głównie z kulturą użytkowników drogi. Długo trwało, aby kierowcy przyzwyczaili się do nowelizacji dającej pierwszeństwo rowerzyście na skrzyżowaniu w sytuacji, gdy kierowca skręca lub wyjeżdża z podporządkowanej. Mimo, że przepisy są już od jakiegoś czasu, wymuszenia pierwszeństwa przejazdu na rowerzystach są bardzo częste – można powiedzieć, że jest to sól dnia codziennego.
Mając na myśli użytkowników, mam także na myśli nas rowerzystów. My też mamy swoje za uszami. Podchodzimy bardzo roszczeniowo do innych użytkowników. Przykładem jest przywilej wyprzedzania z prawej strony. Pokreślę, że jest to przywilej, a nie obowiązek. Kierowca nie ma obowiązku zrobienia „marginesu” dla rowerzysty. Niestety niektóre „rowerowe jednostki” pchają się na prawo – mimo, że nie ma miejsca.
Zatem obawiam się, że znajdą się tacy, którzy będą mieli za nic innych użytkowników drogi i będą forsować swoje racje. Niestety bezpieczeństwo na drodze jest jak domek z kart. Jak każdy będzie chciał wyciągnąć z niego swoje, to nie trudno dość do wniosku, że wszystko się posypie. Żeby ta chwiejna konstrukcja wytrzymała, trzeba współpracy obu stron, a nie przerzucania gorącego kartofla.

Jak zawsze zapraszam na
Forum Rowerowe.org

]]>
http://blog.bosorowerem.pl/?feed=rss2&p=2058 0
Objazd niegodny cz. 2 http://blog.bosorowerem.pl/?p=29 http://blog.bosorowerem.pl/?p=29#respond Fri, 11 Oct 2013 19:04:00 +0000 http://blog.bosorowerem.pl/?p=29 Czytaj dalej ]]>

W poprzednim wpisie pisałem na temat objazdu, który „odkryłem” przypadkiem. Dzięki niemu da się ominąć 3 światła. Tutaj kolejny „objazd niegodny”.

Jadąc w kierunku południowo-zachodnim (od centrum). Zgodnie ze znakami, powinno się jechać zgodnie z żółtą linią. Niestety, 8/10 rowerzystów wybiera drogę czerwoną – czyli pod prąd. Za skrzyżowaniem zaczyna się ścieżka jednokierunkowa. Pal sześć, ten odcinek, bo ścieżka jest szeroka rowerzyści spokojnie się mijają. Problem pojawia się dalej, bo jest wiadukt, gdzie nie dość że robi się wąsko, to jeszcze jeden podjazd jest kręty i nie ma szans, aby bezpiecznie wyminąć się z rowerzystą nieprawidłowo zjeżdżającym z wiaduktu. To jeszcze nie wszystko, czym skutkuje jazda „czerwoną ścieżką”. Za wiaduktem nie ma już DDR, tylko jest chodnik i ulica. Aby dotrzeć do DDR, trzeba albo pojechać chodnikiem, albo pojechać ulicą pod prąd.

Wracając do objazdu, który „znalazłem”. Przejechałem nim także dzisiaj. Po rozjeżdżonych/rozchodzonych ścieżkach przez trawnik widać, ze rower na tym wiadukcie jest dość częstym gościem.

Pojawiły się nowe nabytki. Sprawiłem sobie kominiarki na zimę. Ta fajna, która ma odsłonięte usta jest dość cienka i zimą jest zbyt chłodno. Kupiłem nieco lepiej ocieplaną wersję, oraz wersję na 3 otwory (oczy + usta). Zimą też pojawia się czasami problem z chłodnym powietrzem dostającym się pod okulary. Aby temu zaradzić kupiłem gogle. Marka Solsken. Jakiś chiński noname pewnie, ale dają radę, bo szkła są całkiem niezłe. Zobaczymy jak się sprawują podczas jazdy. Teoretycznie mikrowentylacja jest. Ciekawe jak bardzo będą parować.

]]>
http://blog.bosorowerem.pl/?feed=rss2&p=29 0
Objazd niegodny http://blog.bosorowerem.pl/?p=30 http://blog.bosorowerem.pl/?p=30#respond Thu, 10 Oct 2013 20:43:00 +0000 http://blog.bosorowerem.pl/?p=30 Czytaj dalej ]]> Sytuacja codzienna, jak na załączonym obrazku. Droga do pracy.

Dołączona grafika

Niebieska linia to moja typowa droga. DDR znika w podziemiu (trzeba rower znieść/sprowadzić po schodach), a po drugiej stronie wyjechać wprost na niebezpieczny przejazd. Światła raz, dwa… Trzy. Jak mam niefart, to trochę się stoi. Ostatnio podpatrzyłem „kolegę po kole”, który omija to skrzyżowanie wiaduktem „autobusowym”. Autobusowy, bo jest to dojazd autobusów z zajezdni na dworzec. Zysk jest niewątpliwy, bo mimo iż nadrabia się trochę metrów, to jednak w porównaniu z czasem stania na światłach i sprowadzaniem roweru do podziemia, jest szybciej… Szybciej, ale nie do końca godnie. Trzeba się po pierwsze wbić rowerem na teren dworca. Po drugie 1/3 drogi trzeba pokonać chodnikiem, zanim dojdzie się do DDR. Nie jest to dużo, ale jednak. Dużo większe faux pass popełnia się w w drodze powrotnej, bo na terenie dworca, trzeba pojechać pod prąd (stoi znak B-2). Ruch autobusowy nie duży, pieszy praktycznie zerowy… Ostrożnie, będzie bezpiecznie… Pytanie czy wypada?

Ciekawostka druga… Chyba mój blog jest najbardziej poczytny… 100 wpisów (w sumie niewiele), ponad 100 tyś wyświetleń. To już jest nieźle.

Dołączona grafika
]]>
http://blog.bosorowerem.pl/?feed=rss2&p=30 0
Dlaczego kierowcy nie lubią rowerzystów http://blog.bosorowerem.pl/?p=63 http://blog.bosorowerem.pl/?p=63#respond Wed, 07 Nov 2012 18:53:00 +0000 http://blog.bosorowerem.pl/?p=63 Czytaj dalej ]]> Miejsce, gdzie zostały poczynione zdjęcia: Aleje Jerozolimskie do Aleje Jerozolimskie – Mapy Google
Pomijając fakt, że ścieżka rowerowa leci po obu stronach Aleji Jerozolimskich, jak widać padał deszcz, a rowerzysta według zeznań kolegi naparł wiaduktem, gdzie podobno nawet autobusy ZTM nie przestrzegają ograniczenia prędkości (jak wieść gminna niesie). Zdjęcia zostały zrobione w 05.11.2012. Z tego co kojarzę to kolega „po kole” jest chyba tam częstym gościem, bo kolega, który jest autorem zdjęć minął już go trzeci raz. Ja też kojarzę parę razy rowerzystę, który jechał alejami przeciskając się przez korek.

 

 

Potem ludzie się dziwią dlaczego kierowcy nie lubią rowerzystów. Nawet jeżeli dzięki jakiemuś kruczkowi prawnemu (nie chce mi się tego analizować) mógł jechać ulicą… Jeżeli prawo na coś pozwala, to utrudnianie życia innym, tylko dlatego że można to robić, to… Cóż. Ręce opadają.

]]>
http://blog.bosorowerem.pl/?feed=rss2&p=63 0
One way ticket http://blog.bosorowerem.pl/?p=103 http://blog.bosorowerem.pl/?p=103#respond Fri, 22 Jun 2012 19:29:00 +0000 http://blog.bosorowerem.pl/?p=103 Czytaj dalej ]]> Od pewnego czasu dojeżdżam do pracy rowerem i obserwuję bardzo niepokojące zjawisko, które występuje wśród rowerzystów. Wszyscy narzekają jak to kierowcy nie mają kultury, jak to na siebie trąbią, jak to się wciskają, przepychają itp. A co się dzieje na ścieżce? To samo. W godzinach szczytu rowerowego ruchu rowerzyści (a przynajmniej zauważalna ilość) zachowuje się dokładnie tak samo jak kierowcy na ulicy. Przepychanki przy światłach. Jazda pod prąd ścieżką. Wymuszanie pierwszeństwa itp. Kultura dosłownie jak na jezdni.

A wracając do jazdy pod prąd… Na dość długim odcinku wzdłuż Alei Jerozolimskich ścieżka jest jednokierunkowa. Pokazują to znaki poziome i pionowe. Jednak bardzo wiele osób, albo nie jest świadomych, że ta ścieżka jest jednokierunkowa, albo z premedytacją to ignoruje. W ogólności problemu nie ma, bo ścieżka jest na tyle szeroka, że bez problemu dwa rowery się miną, nawet duże. Problem jest na wiadukcie nad WKD. Po jednej stronie serpentyna jest na tyle kręta, że „złamać” się dużym rowerem (treking, holender) w zakręt i wyminąć inny rower to rzecz praktycznie niewykonalna.

 

Nie wygląda na to, aby ten znak dotyczył samochodów…

 

Gdyby jeszcze tego było mało, po drugiej stronie ulicy, gdzie jest ścieżka w przeciwnym kierunku i biurowce, zmorą na ścieżce są piesi, którym nie chce się zejść z wiaduktu po schodach, tylko schodzą sobie ścieżką. Generalnie nie lubię tego robić, ale dzwonię na każdego pieszego, który przechodzi tamtędy, nawet jeżeli nie stwarza on bezpośredniego zagrożenia. Morał z dzisiejszej opowiastki jest taki: „Wymagasz przestrzegania przepisów, przestrzegaj ich sam!”.

Jeżeli już jesteśmy przy bezpieczeństwie. Pamiętam czasy, gdy posiadanie lusterka w rowerze było hańbą i powodem do wstydu. Jednak ostatnio miałem kilka sytuacji, które spowodowały, że krew w żyłach popłynęła mi szybciej. Wszystko głównie z tego powodu, że nie wiedziałem, iż z tyłu mam za sobą samochód. Mówicie, że samochód słychać? Wcale nie koniecznie. Poza tym nie widać jakie są zamiary kierowcy i nie widać jak blisko jest. Dlatego też nabyłem kolejny gadżet związany z bezpieczeństwem, a mianowicie lusterka. W pierwszej kolejności wybór padł na Zefal Dooback. Miałem jednak poważne perypetie z ich zamówieniem (trafiłem na nieuczciwego sprzedawcę – sprzedawał towar, którego nie miał). Po dwóch tygodniach oczekiwania, zmiękłem i zamówiłem CatEye MB-500G. Finał sprawy jest taki, że po 3 tygodniach mam jedne i drugie.

Na chwilę obecną zdecydowałem się założyć lusterka Zefal’a. Na rowerze prezentują się jak widać.

 

 

Jestem już po pierwszej jeździe. Kąt widzenia 90 stopni, to trochę mało, ale cóż. Same lusterka też nie są duże. Na ścieżce rowerowej sprawdzają się przeciętnie (ze względu na to, że ścieżki są wąskie), ale na ulicy jest już dużo lepiej. Lusterka są składane, więc jak w coś się przywali kierownicą, to jest szansa, że lusterko się złoży, zamiast odpaść. Ewidentnym mankamentem jest to, że poszerzają rower. Trzeba mieć na uwadze, że gdy się ma oba lusterka (prawe i lewe) czasami nożna się nie zmieścić tam, gdzie do tej pory można było się wcisnąć. Powierzchnia szkła też nie jest najwyższej jakości… Posrebrzany plastik raczej.

Kocie Oczy są dużo lepszej jakości. Są nieco większe no i są ze szkła (chyba). Przynajmniej na to wygląda. Na razie jednak pojeżdżę z Zefalami. Ewentualnie będę miał jedne z nich do sprzedaży (lub instalacji do roweru małżonki).

A na koniec zdjęcie z przedwczoraj. Świat zza krat – można by tak powiedzieć.

]]>
http://blog.bosorowerem.pl/?feed=rss2&p=103 0
Niedzielne spacery http://blog.bosorowerem.pl/?p=131 http://blog.bosorowerem.pl/?p=131#respond Tue, 13 Mar 2012 21:36:00 +0000 http://blog.bosorowerem.pl/?p=131 Niedziela… Ciepło, słoneczko – zatem naród wyległ na ścieżki rowerowe…

]]>
http://blog.bosorowerem.pl/?feed=rss2&p=131 0
7 grzechów głównych (Grzech III) http://blog.bosorowerem.pl/?p=142 http://blog.bosorowerem.pl/?p=142#respond Sat, 05 Nov 2011 19:08:00 +0000 http://blog.bosorowerem.pl/?p=142
Grzech III

]]>
http://blog.bosorowerem.pl/?feed=rss2&p=142 0
7 grzechów głównych (Grzech II) http://blog.bosorowerem.pl/?p=146 http://blog.bosorowerem.pl/?p=146#respond Thu, 13 Oct 2011 19:57:00 +0000 http://blog.bosorowerem.pl/?p=146 Czytaj dalej ]]>
Grzech II

Od pewnego czasu mamy nowy przepis dotyczący ustępowania pierwszeństwa rowerzyście, zarówno gdy jedzie drogą z pierwszeństwem i skręca w drogę podporządkowaną, przecinając ścieżkę, jak i w przypadku, gdy jedzie drogą podporządkowaną, a rowerzysta jedzie drogą z pierwszeństwem.
Jak z tym jest? Różnie. Wielu kierowców pamięta o tym nowym przepisie i ustępuje miejsca. Nie mniej jednak jest wiele jednostek, które z nowego przepisu nie robią sobie nic.
Niektórzy w ogóle nie rozglądają się, czy jakiś rower nie nadjeżdża z prawej strony. Wjeżdżają na przejazd dla rowerów, patrząc „po staremu” tylko w lewą stronę, obserwując czy nie nadjeżdża samochód. No, ale cóż. Sporo ludzi kończy edukację w jeździe w momencie zdania egzaminu na prawo jazdy. „… od 40 lat tak jeżdżę i było dobrze…”.
Bardziej niebezpieczni są Ci, którzy z premedytacją zajeżdżają drogę rowerowi. Zdarzyło mi się to już kilka razy. W pamięć zapadła mi kobieta w dużym samochodzie, która wyjeżdżała z Bogusławskiego w Conrada (Warszawa, Chomiczówka). Widziała mnie cały czas, patrzyła się na mnie i poprostu brutalnie wjechała mi pod koła. Oczywiście nic się nie stało – tak naprawdę dzięki mojej wrodzonej ostrożności, bo już dawno miałem ręce na hamulcach… Dodatkowo pikanterii dodaje fakt, że od momentu owych zmian, rowerzysta nie nie musi zatrzymywać się przed przejazdem dla rowerów, może przejechać praktycznie z dowolną prędkością…
Tak więc kierowcy – pamiętamy, że rozglądamy się nie tylko za innym samochodem, ale i rowerem…

]]>
http://blog.bosorowerem.pl/?feed=rss2&p=146 0