Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /wp-content/plugins/wp-gpx-maps/wp-gpx-maps-admin.php:254) in /wp-includes/feed-rss2.php on line 8
Kuchnia – Boso, ale na rowerze http://blog.bosorowerem.pl ... bo kto powiedział, że trza mieć buty na rowerze? Sat, 27 May 2017 19:18:27 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.4.16 Marcepan domowy [Vege] http://blog.bosorowerem.pl/?p=2559 http://blog.bosorowerem.pl/?p=2559#respond Sat, 27 May 2017 13:00:26 +0000 http://blog.bosorowerem.pl/?p=2559 Czytaj dalej ]]> Pamiętacie marcepan kupiony w sklepie jako słodycze? Po dzisiejszym dniu stwierdzam, że to okropieństwo. Jadłem marcepany różnych firm, jednak żaden nie smakuje tak jak ten domowy. Czym jest marcepan? To masa, która składa się z orzechów migdałowych, cukru i alkoholu – koniec. Nie ma w tym żadnej filozofii i tak też do tego podszedłem. Krótka piłka. Jak ta piłka wyszła? A widać na załączonym obrazku. Spójrzcie na kolor. Kiedy widzieliście taki kolor marcepanu w sklepie. Zwykle jest jaśniejszy, co świadczy o substytutach orzechów…

Teraz składniki (proporcje wagowe):

  • 1 część migdałów blanszowanych
  • 1 część cukru pudru
  • likier do smaku (amaretto)

Migdały, cukier i likier wrzucamy do malaksera i miksujemy tak długo aż uzyskamy tak gładką masę jak tylko się da (w domowych warunkach). To nie sklep, mogą być wyczuwalne grudki – to nawet lepiej, gdyż będzie świadczyć to o manufakturze, a nie o produkcie sklepowym.

Kilka słów na temat ostatniego składnika – likieru. Ja dodałem amaretto, tak jak to jest w większości przepisów. Amaretto jest likierem o smaku migdałowym więc podkreśla smak. Czy musi być to amaretto? Nie. Może to być rum lub inny alkohol. Oczywiście wtedy będą różne nuty smakowe. Według mnie jednak musi to być alkohol. Niektóre przepisy mówią o tym, że można dodać wodę. Teoretycznie tak, ale po pierwsze alkohol wydobędzie smak z orzechów, a po drugie woda i tłuszcz (orzechy) no nie łączą się ze sobą tak dobrze… Teoretycznie duża ilość cukru powinna załatwić sprawę – ale moim zdaniem… No naprawdę… To będzie substytut…

Po mieleniu w malakserze masę należy wyłożyć na talerz i ugnieść. No i „róbta co chceta”. Możną ją zjeść łyżką, może posłużyć jako baza do trufli (powlec czekoladą lub kakao). Marcepan to tłuszcz i cukier. Można przechowywać pewnie bez lodówki, ale zaleca się w lodówce. Podobno trzyma kilka miesięcy…

]]>
http://blog.bosorowerem.pl/?feed=rss2&p=2559 0
GMO i pasta z soczewicy http://blog.bosorowerem.pl/?p=2532 http://blog.bosorowerem.pl/?p=2532#respond Sun, 07 May 2017 19:41:20 +0000 http://blog.bosorowerem.pl/?p=2532 Czytaj dalej ]]> O mamusiu! To teraz nawet jajka są modyfikowane genetycznie? Tak! I bardzo łatwo to rozpoznać wystarczy obejrzeć żółtko po ugotowaniu. Jajko GMO jest ciemne na brzegach i jasne w środku. Jajko niemodyfikowane jest piękne i czyste… Ile osób łyknie coś takiego? Obstawiam, że praktyczne każda osoba, która nigdy nie gotuje jajek. Otóż każde nawet najpiękniejsze ekologiczne jajko, które pochodzi od kury zielononóżki z wolnego wybiegu i kurnika, w którym gospodarz puszczał Mozarta kurkom, można zamienić w potworne jajo GMO… Wystarczy je tylko dłużej pogotować.

Brak wiedzy szkodzi, bo można naciąć się na różnego typu prowokacje i nieprawdziwe informacje. Co jest w przypadku GMO.  Uważam, że jest podobnie. Żywność genetycznie modyfikowana jest stosunkowo młodym wynalazkiem i jak ta żywność na nas wpływa. Pierwsze produkty GMO pojawiły się dopiero na początku lat 90-tych XX. wieku. Hmmm… Nieco ponad 20 lat. To trochę krótko, aby ocenić jak technika GMO ma długofalowy wpływ na człowieka i przyrodę.

Ale zaraz zaraz… Ludzie manipulacją genów zajmują się od wieków… Manipulowaliśmy genami nawet, gdy ich jeszcze nie odkryliśmy. Jak robimy miękkie (zdrowe) GMO? Proste:

  • Selekcjonowanie. Nasiona wybieramy tylko od roślin (czy zwierząt), które posiadają pożądane przez nas cechy. Jest to naturalny mechanizm.
  • Krzyżowanie odmian (ras). Bierzemy organizm o pożądanej cesze X oraz drugi organizm o pożądanej cesze Y. Kojarzymy je ze sobą i oczekujemy, że organizmy potomne będą mieć zarówno cechy X jak i Y.

Zarówno jeden jak i drugi mechanizm jest przyrodzie znany. Człowiek robi to po prostu szybciej… Ale człowiek odkrył też, że można wziąć gen szczura i wszczepić go kukurydzy, dzięki czemu coś tam coś tam coś tam. No czegoś takiego przyroda nie zna, żeby szczur kopulował z kukurydzą… Tzn kopulować to sobie może, ale nic z tego nie będzie w naturze – a w laboratorium dzięki technice jest… I to ładna, jędrna kolba, odporna na różne choroby. Żeby było łatwiej, taniej, więcej…

Na grzyba nam to… Po co taniej, łatwiej więcej. Przed GMO ludzkość nie cierpiała głodu. Już dzięki chemii i technice nie dość, że jesteśmy w stanie się wyżywić, ale produkujemy więcej niż jesteśmy w stanie spożyć. Zatem po co nam jeszcze więcej…

Odpowiedzią są pieniądze… Ideałem jest firma Monsanto, która wyprodukowała środek wszystkobójczy oraz odmiany roślin, które są na niego odporne. Dokąd nas to zaprowadzi? Nie wiadomo…

No to na smaczne zakończenie przepis na pastę.

Składniki:

  • 200g łososia (hodowlanego)
  • puszka soczewicy czerwonej (tylko GMO inna nie smakuje)
  • mały koncentrat pomidorowy
  • dużo natki pietruszki (ile wlezie)
  • kilka łyżek musztardy kremskiej Roleski
  • 2 ząbki czosnku
  • curry
  • papryka słodka wędzona
  • oliwa z oliwek
  • BEZ SOLI (łosoś i tak jest już za słony)
  • BEZ PIEPRZU (masz musztardę w zamian)
]]>
http://blog.bosorowerem.pl/?feed=rss2&p=2532 0
Ratujmy łososie http://blog.bosorowerem.pl/?p=2522 http://blog.bosorowerem.pl/?p=2522#comments Sun, 30 Apr 2017 09:41:29 +0000 http://blog.bosorowerem.pl/?p=2522 Czytaj dalej ]]> Zdjęcie obok przedstawia porównanie mięsa łososia hodowlanego (po lewej) i mięso łososia dzikiego (po prawej). Oczywiście jest to zdjęcie dla amerykanów, którzy rozróżniają tylko dwa gatunki jabłek – zielone i czerwone… Dla Polaka informacja. Kolor i konsystencja mięsa łososia zależy oczywiście od gatunku. Przykładowo nasz łosoś bałtycki jest wyraźnie inny niż łosoś atlantycki czy norweski. Zatem jak zobaczycie jasne mięso łososia nie koniecznie musi to oznaczać, że jest to łosoś hodowlany. Oczywiście łososia bałtyckiego jest mało i jest bardzo drogi, więc w większości wypadków będzie to łosoś hodowlany… To taka dygresja…

Jak widać na załączonym obrazku mięso łososia hodowlanego jest bardziej tłuste i jaśniejsze. Jest hodowany w specjalnych farmach morskich, karmiony przemysłową paszą, zawiera więcej toksyn bla bla bla. I co w związku z tym? Wszystkie slowfood’owe serduszka nawołują bezmyślnie do bojkotu hodowli i do kupowania tylko i wyłącznie dzikiego… Czy słusznie?

Irytuje mnie fakt, że ludzie co raz częściej i bezmyślnie rzucają się w wir populistycznych haseł, bez chwili refleksji. Dziki łosoś – brzmi świetnie w skali mikro, ale trzeba się chwilę zastanowić co się dzieje w skali makro.

Generalnie ryby morskie to jedyny zasób przyrody, który mocno nie cierpiał z powodu eksploatacji przez człowieka. Ale ten stan się kończy. Greenpace opublikował listę gatunków ryb zagrożonych. Można ją znaleźć tutaj: http://www.greenpeace.org/poland/PageFiles/351926/CzerwonaLista2013.pdf. Łososia jeszcze na niej nie ma, ale pytanie jak długo, gdy wszyscy bezmyślnie rzucimy się na niego? To, że co raz częściej stać nas na to, by pozwolić sobie na spożywanie dziczyzny, to musimy to robić? Nie! Łowiska nie są eksploatowane, są TRZEBIONE!!!. Jak wszyscy rzucimy się na łososia dzikiego, to lada dzień pojawi się on na czerwonej liście.

Nie widzę przeszkód, aby kupić łososia hodowlanego. Jeżeli ryba jest hodowana w odpowiednich warunkach, karmiona wysokiej jakości karmą, nie będzie wcale gorsza. Dorabianie do tego wirtualnych walorów czy wad jest głupotą.

Jakiś czas temu kupiłem w Tesco najtańszego łososia wędzonego. Przeterminował się o 6 dni, więc trzeba było coś z tym zrobić. Twardy, słony i pewnie dymu nie widział. Ale da się zjeść. Łosoś był w kawałku, ze skórą z łuskami, więc musiał się trochę trochę popracować, żeby go oskórować. Było jednak warto…

Składniki:

  • łosoś wędzony (dużo)
  • serek naturalny homogenizowany
  • musztarda sarepska
  • szczypta kardamonu (ostrożnie)
  • papryka słodka mielona
  • curry

Wszystko wrzucamy do malaksera i mielimy na pastę. I koniec. Jak ktoś zna wędlinę pod nazwą „metka łososiowa”, to konsystencja i smak jest podobny. Różnica jest taka, że metka łososiowa obok łososia nie leżała, to w większości tłuszcz wieprzowy chemicznie doprawiony, a tutaj mamy prawdziwą metkę z prawdziwego łososia hodowlanego. Ja zjadłem ją na śniadanie z połówkami ogórka. Wątroba się nie cieszy, bo sporo tłuszczu, ale cóż – przynajmniej nie dobiłem jej chlebem 😉

Zawsze byłem i będę przeciwnikiem spożywania dzikich zwierząt, szczególnie tych, których jest mało.

]]>
http://blog.bosorowerem.pl/?feed=rss2&p=2522 2
Ale Meksyk! http://blog.bosorowerem.pl/?p=1553 http://blog.bosorowerem.pl/?p=1553#comments Sun, 13 Jul 2014 11:42:46 +0000 http://blog.bosorowerem.pl/?p=1553 Czytaj dalej ]]> sombreroDzisiaj postanowiłem przeprowadzić kolejny eksperyment w kuchni. Kolejny… W sumie moja kuchnia polega głównie na eksperymentach. Poprzedni nie wyszedł zbytnio. Zapach potrawki z indyka i kurczaka był świetny, ale danie okazało się niejadalne. 6 tajskich papryczek chili zabiło tą potrawę. A szkoda, bo było całkiem całkiem. A co to było? Takie pseudo-leczo. Po prostu kupiłem mieszankę warzyw do leczo, wrzuciłem mięso, doprawiłem od serca (mam za duże serce) i dodałem śmietanę. Dzisiaj znów eksperyment z ostrością, ale mam nadzieję, że nie tak mocną.

Zainspirowałem się kuchnią meksykańską, a w szczególności potrawą pod nazwą burrito. Mój oryginalny przepis, który popełniłem:

  • 3 cebule
  • 3 papryki słodkie (powinny być różnego koloru)
  • kilka ząbków czosnku
  • mięso mielone ok 1 kg (powinno być wołowo-wieprzowe)
  • pomidory (użyłem pelati z puszki)
  • papryka słodka w proszuku
  • japaleno (suszone niestety)
  • chili peperonchino (suchone)
  • papryka ostra
  • bazylia (sypnąłem stanowczo za dużo)
  • pieprz i sól do smaku
  • 2 puszki czerwonej fasoli (lub czarnej)
  • 2 puszki kukurydzy

Potrawa jest bardzo prosta w przygotowaniu. Przy założeniu, ze kupimy mięso już zmielone, należy posiekać i zeszklić cebulę, paprykę i czosnek. Ja do tego użyłem masła i niestety bardziej to poddusiłem niż zeszkliłem. Ale nie jest źle. Do garnka wrzucamy pomidory, zeszklone warzywa mięso i dusimy. Potem dodajemy przyprawy – dusimy. Na koniec dodajemy fasolę i kukurydzę. Trochę dusimy i finito.

Ku mojemu zdziwieniu jest problem z nabyciem „żywej” papryki chili, nie wspominając już o jalapeno. Miałem co prawda paprykę jalapeno, ale trochę boję się jej otworzyć. Papryka przeterminowała się w 2009 roku, ale jak widać na załączonych zdjęciach jest w idealnym stanie. Najwyraźniej mocy nie straciła…

Buritto zawija się w „tortiję” (tak się poprawnie wymawia nazwę pszennego placka) i podaje z dipem czy sosem. Nie jest to potrawa typowo kolarska, ale smaczna…

A dla tych, co mają zdrową wątrobę, jeszcze sos/dip czosnkowy:

  • 1 część śmietany (najlepiej 30%)
  • 1 część majonezu
  • 2-3 części jogurtu typ grecki.
  • 3 ząbki czosnku (na około 500 ml)
  • oregano
  • sól
  • pieprz

Blender i jazda.

Jak zawsze zapraszam na
Forum Rowerowe.org

]]>
http://blog.bosorowerem.pl/?feed=rss2&p=1553 2
Rolada eksperymentalna http://blog.bosorowerem.pl/?p=1022 http://blog.bosorowerem.pl/?p=1022#respond Sat, 15 Mar 2014 20:33:05 +0000 http://blog.bosorowerem.pl/?p=1022 Czytaj dalej ]]> 19032Pamiętam, gdy byłem zimową porą w Wiśle jadłem roladę schabową, kluską śląską i modrą kapustą (zestaw obowiązkowy, jak dwie kawy i dwie WZ-ki) i zastanawiałem się jak takie coś wytworzyć. Dzisiaj podjąłem wyzwanie. To był eksperyment. Biłem się z myślami dość długo. Jak nie wyjdzie, to zmarnuję niezłą sztabę mięsa. Ale z drugiej strony bokiem już mi wychodzą schabowe i pieczeń… Zobaczyłem pierwszy lepszy przepis na roladę ze schabu. Nie chciałem mięsa nadziewanego mięsem, więc wybrałem wersję wegetariańską. Składniki są następujące:

  • 1,5kg schabu (wedle uznania, ale moim zdaniem nie mniej niż 1kg)
  • 500g pieczarek
  • dwie duże czerwone cebule
  • kawałek pora (biała część)
  • dwa pęczki pietruszki
  • słoik czosnku marynowanego
  • słoik ogórków konserwowych
  • sól
  • pieprz
  • papryka czerwona słodka

Schab trzeba przeciąć wedle spiralki, którą zaznaczyłem na pierwszym obrazku tak, aby powstał wielki płat mięsa, który trzeba potem dodatkowo rozbić tłuczkiem. Po wykonaniu powinno to wyglądać mniej więcej tak.
IMG_20140315_145238Chirurgiem bić nie trzeba, ale ostry nóż w kuchni się przydaje. Potem należy udusić pieczarki, czerwoną cebulę oraz kawałek pora. Dlaczego czerwona cebula? Wcale nie dla tego, że modra kapusta, ale dlatego, że czerwona cebula jest „słabsza”. Biorąc pod uwagę, że mamy już por, to cebula zwykła byłaby za mocna. Podczas duszenia warzyw podlewam je co jakiś czas niewielką ilością wody. Pod koniec dodajemy pieprz sól i trochę papryki czerwonej słodkiej. Na koniec dodaje się składniki „zimne” czyli czosnek (cały słoik, posiekany), 3/4 słoika ogórków oraz natkę pietruszki. Po uduszeniu wygląda to mniej więcej tak.

IMG_20140315_162728Kolejnym krokiem jest nałożenie nadzienia na mięso. Nie żałujemy. Jak się wysypie – trudno.

IMG_20140315_162918Potem jedna z trudniejszych części czyli zwijanie. To nie sushi, maty nie ma, trzeba posłużyć się własną ręką i zawinąć mięso w roladę tak, aby zbyt wiele nie wyleciało. Potem trzeba mięso związać, bo inaczej może otworzyć się podczas pieczenia. Sznurek do mięsa można nabyć w większości hipermarketów.

IMG_20140315_164633Wkładamy na blachę do pieczenia, polewamy olejem, a następnie prószymy solą, pieprzem i czerwoną papryką czerwoną słodką. Do blachy wlewamy około 300-400 ml bulionu. Wstawiamy do piekarnika z termoobiegiem na 40 minut w 180 stopniach. Smacznego.

IMG_20140315_175452

]]>
http://blog.bosorowerem.pl/?feed=rss2&p=1022 0
Pół gulasz, pół zupa http://blog.bosorowerem.pl/?p=880 http://blog.bosorowerem.pl/?p=880#respond Sat, 25 Jan 2014 15:38:22 +0000 http://blog.bosorowerem.pl/?p=880 Czytaj dalej ]]> turystyka-40Sorry! Taki mamy klimat. Zamiast na rowerze jeżdżę na trenażerze. Staram się kręcić po 30-40 minut dziennie, ale nie zawsze wychodzi. Często wracam dość zmęczony z pracy i po 20 minutach kręcenia nie daję już rady.
Posiadam trenażer Tacx Sirus. Tej zimy do trenażera zaadoptowałem szosówkę. I tu mała ciekawostka. Dla opon 700×23, adapter ledwie łapie oponę. Śruba regulacji jest za krótka. Problemów nie ma, ale śruba odkręcona jest do końca, a opona musi mieć wysokie ciśnienie. No cóż. Da się kręcić bez problemu, więc kręcę… Tematów rowerowych zbyt wiele nie ma. TrekNiner stanął. Czekał na koła już ponad miesiąc. Słabo trochę. Obsługa z CentrumRowerowe.com zapewniała mnie, że w zeszłym tygodniu będę miał koła – niestety cisza. Zapłaciłem 150 PLN zaliczki… W sumie nie spieszy mi się, ale jednak…

No to co? Gotujemy. W zeszłym tygodniu zrobiłem sobie potrawkę:

  • podudzia z kurczaka bez kości
  • włoszczyzna
  • kostka rosołowa
  • dwie papryki czerwone
  • dwie papryki zielone ostre
  • paczka pieczarek
  • duuuża cebula
  • magiczny składni
  • pieprz
  • suszone jalapeno
  • pesto czerwone (pół słoiczka)
  • śmietana 12%

Standardowo. Włoszczyzna ugotowana (z magicznym składnikiem) i zblendowana. Do tego posiekałem pozostałe rzeczy i poddusiłem. Na koniec podudzia z kurczaka pociąłem na 3 części każde i wrzuciłem na kilkanaście minut, aby mięso jedynie się delikatnie ugotowało w niskiej temperaturze. Drobiu nie można gotować długo, bo będzie suche i nic nie warte. Przyprawiłem, zalałem śmietaną i voilà. Pół gulasz, pół zupa. Sporo papryki, trochę cebuli, pieczarki.

No i teraz co to jest magiczny składnik… Piekliście kiedyś mięso typu karkówka lub boczek? Jeżeli robicie to w rękawie i tego mięsa jest dużo (np na święta) z mięsa wycieka „woda”. Ta woda to nic innego niż soki. Coś cudownego. Moja mama (ja też), zawsze to zbiera do miseczki i odstawia do stężenia. Powstaje galaretka, często z dużą ilością tłuszczu. Po stężeniu tłuszcz można usunąć – albo wykorzystać – co kto lubi. Galaretka często jest bardzo słona więc do jedzenia się nie nadaje (choć ja bardzo lubię), ale jest to rewelacyjna baza do sosów (zamiast kostki rosołowej). Dostałem jakiś czas temu słoik takiej galaretki. Wywaliłem tłuszcz z wierzchu, a galaretkę wrzuciłem do potrawy. Z ilości składników jedzenia wyszło na tydzień. Nie musiałem korzystać z kateringu w pracy, który nie jest zbyt dobry… (bardzo tłusty).

 

]]>
http://blog.bosorowerem.pl/?feed=rss2&p=880 0
Patent na sos http://blog.bosorowerem.pl/?p=874 http://blog.bosorowerem.pl/?p=874#respond Mon, 06 Jan 2014 15:37:43 +0000 http://blog.bosorowerem.pl/?p=874 Czytaj dalej ]]> pestoOstatnio odkryłem bardzo ciekawy sposób na zrobienie sosu do różnego rodzaju mięs. Sposób ogólny jest taki: dusimy mięso w dużej ilości warzyw i stosunkowo niewielkiej ilości wody. Mięso wyjmujemy, warzywa blendujemy i mięso wędruje z powrotem do sosu. Jeżeli mięso było wcześniej marynowane w jakiejś marynacie lub okładane przyprawami, zwykle sos jest już doprawiony. Jeżeli nie, trzeba doprawić. Pierwszym eksperymentem były żeberka w zupie grzybowej.

Składniki:
– dwie torebki zupy grzybowej z mrożonki (trzeba kupić dobrej jakości zupę lub dołożyć suszonych grzybów)
– żeberka (około 1kg)
– kostka bulionu z kury
Marynata do żeberek:
– trochę oliwy
– papryka ostra (dużo)
– sól
– pieprz (dużo)
– cząber
– majeranek
– rozmaryn
Duszenie: mięso zamarynować, po 24h dusimy w zupie około 0.7-1l wody. Po około godzinie wyjmujemy żeberka i blendujemy warzywa – koniec.

Inne składniki „sprzedane” przez kolegę z pracy (moja wersja),
– włoszczyzna (dwie paczki)
– jakieś mięso
– dwie kostki bulionu
– pesto (słoik około 190g)
– śmietana 500ml 12%
– liście szpinaku 0.5kg
Postępowanie to samo. Po zblendowaniu warzyw dodajemy śmietanę i liście szpinaku. Wychodzi kwaskowy sos z bardzo wyraźnym posmakiem pesto. Niezłe.

]]>
http://blog.bosorowerem.pl/?feed=rss2&p=874 0
Gęsina… http://blog.bosorowerem.pl/?p=672 http://blog.bosorowerem.pl/?p=672#respond Sun, 17 Nov 2013 12:49:21 +0000 http://blog.bosorowerem.pl/?p=672 Czytaj dalej ]]> ges

Rys. 1. Gęś domowa

Teatrzyk „Zielona Gęś” przedstawia… Pierś z gęsi w winie. Pierwszy raz w życiu jem tego ptaszka. Pierś zakupiona w Lidlu. I tutaj się rozczarowałem, bo myślałem, że będzie to filet – przynajmniej tak wyglądało to w pudełku. Niestety. Pierś była cała, czyli z korpusem. Trzeba się trochę nagimnastykować, aby to wyfiletować. Straty też się nieuniknione. Zostają tzw „polędwiczki”. Ale jeżeli ktoś robi zupy, to z takich pozostałości można pewnie zrobić wywar. Tak też poczyniłem, bo szkoda byłoby wyrzucić te okrawki, które pozostały na kości.
Bardzo popularnym przepisem na jest gęś w jabłkach lub pomarańczach. Ja jednak poszedłem w sobie znanym kierunku z pewną winną modyfikacją. Problem w tym, że nie jestem sommelierem i nie wiem czy dobrałem odpowiednie wino.

  • Dwie piersi z gęsi
  • 500 ml wytrawnego wina czerwonego
  • 100 ml miodu spadziowego
  • 100 ml oliwy z oliwek
  • Dwie główki czosnku
  • Duża garść majeranku
  • Duża garść rozmarynu
  • Pieprz
  • Czerwona papryka
  • Ziele angielskie
  • List laurowy
  • Sól
CAM00231

Rys. 2. Pierś wyjęta z marynaty, ułożona skórą do blachy.

Jak powiedziałem w sklepie: „czerwone wytrawne do marynaty” to dostałem Hardys Bin 343 Cabernet Shiraz. Hmmm… Smak co najmniej dziwny. Wino bardzo aromatyczne i mocnawe. Do picia nie polecam, ale może do marynaty się nada. Tak też poczyniłem. Po wymieszaniu marynata miała taki jakiś dziwny zapach… Takie mocne winogrono z nutą wiśni… Coś w ten deseń. Bardzo wyczuwalny jest czosnek, szczególnie dnia następnego. Trochę za dużo czosnku. Dla tych, którzy go nie lubią wystarczy w zupełności jedna główka na taką ilość mięsa. Standardowo – przed pieczeniem mięso trzeba odsączyć z marynaty.

CAM00236

Rys. 3. Gęś po upieczeniu.

Piekłem w 150 stopniach przez 1h20min. Trochę za długo, ale przy poprzednim „kaczym” rozdaniu mięso wyszło trochę za twarde. Mimo nie do końca przyjemnego zapachu marynaty mięso jest bardzo dobre. Ale to tak jest w przypadku moich przepisów. Marynata zwykle śmierdzi podczas pieczenia (np ocet), a wersja finalna jest zupełnie inna. Jedyne co nie wypaliło to skóra. Nie jest chrupiąca, dość gruba, więc niektórym taka wersja może nie smakować. Następnym razem odwrócę zarówno kaczkę i gęś skórą do wierzchu. Powinna zrobić się chrupiąca.

]]>
http://blog.bosorowerem.pl/?feed=rss2&p=672 0
Listopadowa kaczka http://blog.bosorowerem.pl/?p=656 http://blog.bosorowerem.pl/?p=656#respond Mon, 11 Nov 2013 11:31:57 +0000 http://blog.bosorowerem.pl/?p=656 Czytaj dalej ]]> Przepis na kaczkę w autorskiej marynacie:

  • Pierś z kaczki ze skórą
  • Pieprz
  • Czosnek
  • Papryka ostra
  • Majeranek
  • Rozmaryn
  • Tymianek
  • Duża garść zmielonych migdałów
  • Liść laurowy
  • Ziele angielskie
  • Sól morska
  • Oliwa z oliwek
  • Ocet balsamiczny

Przede wszystkim marynaty musi być tyle, żeby przykryć mięso, ale je tylko posmarować… Co do ilości przypraw. Spore garście, od serca. Z papryką nie ma co przesadzać w tej wersji marynaty. Ważnym elementem jest ocet. Albo balsamiczny albo jabłkowy. Na około 700ml marynaty wlałem jakieś 100ml octu – czyli dość sporo. Kaczkę zalewamy marynatą i wstawiamy do lodówki na 48 godzin. Ze względu na to, że marynata jest bardzo aromatyczna, mięso musi delikatnie obcieknąć. Jeżeli na mięsie pozostanie jej zbyt dużo, wtedy będzie ono „za mocne”. Pieczemy w piekarniku z termoobiegiem w temperaturze 150 stopni przez 40 minut.

CAM00217

Rys. 1. Kaczka zalana marynatą

CAM00221

Rys. 2. Kaczka ułożona na blasze, przed pieczeniem.

CAM00224

Rys. 3. Kaczka po upieczeniu.

]]> http://blog.bosorowerem.pl/?feed=rss2&p=656 0 Najlepsze jedzenie wychodzi przez przypadek http://blog.bosorowerem.pl/?p=567 http://blog.bosorowerem.pl/?p=567#respond Sat, 02 Nov 2013 15:41:33 +0000 http://blog.bosorowerem.pl/?p=567 Czytaj dalej ]]> W domu przede wszystkim gotuję ja, chociażby z tego powodu, że nie brzydzę się dotykać mięsa.
Wczoraj udało mi się uważyć coś ciekawego. Może nie jest to z cyklu „Kuchania kolarska”, ale wyszło całkiem nieźle jak na losowo wybrane składniki:

  • Meszanka ważyw meksykańskich (Hortex) x2
  • Szpinak w siekanycyh liściach (mrożony)
  • Cała pierś z kurczaka
  • 200g sera żółtego (edamski)
  • Garść (duża) czosnku w płatkach
  • 500 ml śmietany 12-18%
  • ok. 150 ml sosu słodko-kwaśnego z chili
  • pieprz świerzo mielony
  • sól morska

W przygotowaniu takiej potrawki wielkiej filozofii nie ma. Zamrożone ważywa i szpinak wrzucić do garnka, dolać trochę oliwy z oliwek i rozdrobiony czosnek i na mikroogniu rozmrozić. Czosnek dodajemy na samym początku bo jest twardy i musi zmięknąć. Ważywa i szpinak puszczą wodę, która się przyda w sosie. Gdy warzywa się rozmrożą dodać surowego kurczaka (pociętego w paski lub kostkę) i znów na bardzo delikatnym ogniu aż mięso się zetnie (kurczak z różowego zmieni kolor na biały). Nie smarzyć! Mięso ma być w środku surowe. Następnie dodajemy śmietanę, sos, pieprz (dużo) i sól. Dusimy przez kilkanaście minut na wolnym ogniu. Sos ma delikatnie puszczać bąbeli a nie się buzować. Potem dodać ser starty na tarce i mieszać do momentu jego rozpuszczenia. Ser jest do zagęszczenia sosu. Całość w garnku wygląda mniej więcej tak.
Potrawka
Niestety zdjęcie jest dziesiejsze, a potrawa wczorajsza, więc wygląda ciutkę inaczej, bo składniki przegryzły się przez noc. Wydaje mi się jednak, że przez to jest smaczniejsza niż wczoraj. Ilość składników jest mniej więcej na 2-3 osoby (bardzo duże porcje). To raczej nie jest dodatek do czegoś. Jest to potrawa sama w sobie.
Sosu słodkokwaśnego należy dozować z umiarem. 150ml to sporo, potrawa wyszła zbyt słodka. To jej jedyny mankament, poza tym jest rewelacyjna.

Przypomina mi to narodową potrawę z Wysp Zielonego Przylądka. Catchupa w całej okazałości:

To tak jak z naszym bigosem. Każdy wrzuca to co ma i jest… Tylko że u nas niektórzy na świąteczny bigos zbierają zepsute resztki wędlin przez cały rok… Fuj!

]]>
http://blog.bosorowerem.pl/?feed=rss2&p=567 0