Pierwsza jazda

Dzisiaj wyruszyłem w dziewiczą podróż moją szosą. Dystans przejechany: 15 km.
Specyfikacja:
– Rama: Ridley model nieznany prawdopodobnie Pegasus, po renowacji
– Widelec: Noname prawdopodobnie nie jest od ramy.
– Piasta przód: Novatec NT-A171
– Piasta tył: Novatec NT-F192
– Obręcze: Alexrims R450
– Szprychy: CnSpoke + Mach1
– Opony: Schwalbe Luango 700×23
– Kaseta: Shimano CS-HG50-9 14-25
– Przerzutka tył: Shimano RD-3500 GS
– Przerzutka przód: Shimano FD-3503
– Korba: Shimano FC-3503
– Suport: Shimano SM-BB7900 (M36, gwint włoski, element z najwyższą grupą w tym rowerze – DuraAce, najtańszy dostępny na ten gwint)
– Łańcuch: Shimano CN-7701
– Hamulce: Shimano BR-3400
– Mostek: PRO LT 120mm
– Kierownica: Satori 31.8mm/600mm
– Stery: Noname Ahead 1″ (niezintegrowane)
– Manetki: Alivio SL-M430
– Klamki: Avid FR-5
– Pancerze: Jagwire L3
– Sztyca: Smica Pro
– Siodłko: San Marco Ponza Power
– Pedały: Authon APD-427
– Licznik: VDO MC 2.0 WR z wysokościomierzem barometrycznym
Koszty: Nie wiem, ale taniej byłoby kupić w sklepie – rowerów nie opłaca się składać od zera. Zysk jest znikomy, o ile w ogóle jest. Kross Vento na zbliżonym osprzęcie kosztuje 2999 PLN. Być może przekroczyłem ten budżet, gdyż musiałem się doposażyć w klucz do HT2 oraz narzędzie do nabijania gwiazdki, z którym pojechałem na bogato.
Waga: Nieznana, ale co mi tam – piórko w porównaniu z MTB (14 kg).
Celem projektu nie było złożenie roweru po taniości, a przede wszystkim spróbować po raz pierwszy w życiu złożyć rower od totalnego zera. Nie obyło się bez wtopy z suportem – zerwany gwint, który spowoduje problem w przyszłości (gdy będzie konieczna wymiana suportu) i pewny dyskomfort związany z linią łańcucha przy bieżącej eksploatacji. 
Rower co dopiero złożony, pierwszy raz na szosie od jakichś 15 lat. Zatem muszę nauczyć się jeździć. Różnica jest wyraźna. Rower jest niewspółmiernie lżejszy od dwóch pozostałych. Opony 700×23, więc trzeba uważać, żeby nie wpaść w żadną dziurę. Czuć każdą nierówność. Z hamowaniem też trzeba czujnie. Hamulce są mniej skuteczne niż V-ki, ale co z tego jak i tak przy tak wąskich oponach bardzo łatwo o poślizg nawet na suchej nawierzchni.
Pierwsza jazda, więc przerzutki za chwilę trzeba będzie trymować jak trochę popracują. Korba już się praktycznie się dotarła. Bałem się, gdyż stawiała bardzo wyraźny opór w jednym położeniu i mogłem coś uszkodzić w łożyskach podczas nabijania. Ale z tego co widziałem na YT dla HT to normalny objaw dla nowego suportu. Nie zauważyłem z tyłu trochę nie ułożyła się opona. Trzeba poprawić.
Kaseta wybrana bardzo dobrze jak na pierwszą szosę. De facto kadencję ustawia się przednim przełożeniem, a tylnym tylko się robi delikatnie +/-. Trafiłem chyba w swoje preferencje. 
Wczoraj też przebiłem (a w zasadzie wysadziłem w powietrze) pierwszą dętkę, zanim jeszcze rower wyjechał na asfalt. Huk był taki, że ogłuchłem na jedno ucho przez jakiś czas. Ciśnienie rozerwało dętkę (wiosek po inspekcji dziury). Dętka Kenda. Strzeliła przy około 140 PSI (9,5 atm, 9,65 bar). Gdyby nie chiński gratis, który dostałem do ramy, rower dzisiaj nie wyjechałby na szosę. Muszę kupić spory zapas, bo coś czuję, że nie będzie tak różowo jak w przypadku MTB czy trekingowego.
Prawdopodobnie jeszcze w tym roku dojdzie do zbezczeszczenia tego roweru, gdy założę sobie pedały „letnie” by móc jeździć boso – z tym jeszcze zobaczymy, bo nie mam zapasu a jest problem z ich nabyciem VP-409-S.
A teraz trochę fotek…
Ten wpis został opublikowany w kategorii Sprzęt. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na Pierwsza jazda

  1. mirekm pisze:

    Dlaczego prosta kierownica, a nie baranek?

    • mklos1 pisze:

      Chciałem mieć szybki rower, ale z barankiem nie czuję się pewnie. Jest to pewien mankament, bo nie można się mocno złożyć podczas jazdy, ale do rekreacji wystarcza.

Skomentuj mklos1 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.