Kto smaruje, ten jedzie

Oczywiście nie będzie o łapówkarstwie tylko o nowych nabytkach, które poczyniłem do mojej szafy serwisowej. Ostatnio byłem bardzo zirytowany konsystencją mojego smaru Shimano. Wygląda on tak:
Jak producent twierdzi przeznaczony jest do łożysk itp… Może jest przeznaczony, ale moim zdaniem to nic nie warty olej zagęszczony jakimś mydłem. Smar po dłuższym okresie leżenia się rozwarstwia, wytrąca się olej. Ostatnio musiałem zamieszać, bo nie nadawał się do użytku. Jakiś miesiąc temu przesmarowałem nim pedały. Kulki już słychać. Jeżdżę często w deszczu, więc nie mogę sobie pozwolić, żeby smarować pedały raz w miesiącu, bo smar się wypłukał… Oczywiście w niektórych zastosowaniach smar rzadki się przydaje, ale jako smar ogólnego przeznaczenia – odradzam. Zatem postanowiłem pójść tradycyjnie i kupiłem klasyczny ŁT43… Ni gniotsja ni łamiotsja. 
Odpowiednia konsystencja – na której mi zależy. Dodatkowo kupiłem LT-4 S-2. Puszka kosztuje dosłownie nic, więc wziąłem na próbę. Konsystencją przypomina ŁT-43 – w zasadzie to to samo Trzecia sztuka. Smar molibdenowy – z myślą o pedałach. Jest droższy, gdyż puszka 500g kosztuje około 25 PLN.
No i ostatnie dwa nabytki. Smar silikonowy w spray’u – bo SPD potwornie mi piszczą oraz ciekawostka – smar litowy w spray’u – z myślą o przerzutkach po przyjeździe z myjni.
A teraz przedstawiam mojego Pegaza. Skompletowany, prawie wyregulowany. W przyszłym tygodniu ruszę na szosę. Jakość zdjęć kiepska…
Ten wpis został opublikowany w kategorii Mechanika rowerowa. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.