Pieniny Małe

Dopadł mnie zespół stresu pourlopowego… Znów chce mi się rzucić pracę i wyjechać w góry na zawsze…

Gdzie byłem tym razem?

Szczawnica. W maju byłem w Tatrach. Chciałem powtórzyć, ale jednak zdecydowałem się na skok na główkę do nieznanej wody. Praktycznie nie miałem pojęcia czym są Pieniny. Nie będę ukrywał, że po wizycie na Kasprowym Wierchu o zachodzie słońca trochę pogardzałem małymi górami. A więc zaczynamy.

Jak dojechać?

Z Warszawy droga prosta. Nawigacja jest niepotrzeba. Kierujemy się na Kraków. W Krakowie podążamy za znakami na Zakopane. Jadąc Zakopianką należy jedynie uważać, żeby nie przegapić zjazdu na drogę 968 w miejscowości Lubień, gdzie kierujemy się na Maszanę Dolną. Trzymając się drogi 968 jedziemy do miejscowości Zabrzez (przez Lubomierz i Szczawę), gdzie skręcamy w drogę 969 w kierunku Krościenka nad Dunajcem. W Krościenku na rondzie odbijamy z drogi 969 wprost na Szczawnicę.

Co ze sobą zabrać?

To moja pierwsza poważna wyprawa w góry, więc musiałem sobie skompletować trochę wyposażenia. Przede wszystkim nie miałem butów. Sprawiłem sobie wysokie buty marki Decathlon na podeszwie Vibram. Koszt 300 PLN. Do tego impregrant (to akurat miałem). Suma sumarum dały radę i na takie góry są zupełnie wystarczające. Sprawują się dużo lepiej na podejściach niż zejściach. Nie wiem czy to nomra… Nie znam się za bardzo. Oczywiście nie wszystkie szlaki wymagają butów górsko-trekingowych. Dało by radę w sandałkach trekingowych, ale zauważyłem, że momentami przyroda zaskakuje. Z pewnością lepiej być przygotowanym, niż zejść z Bereśnika w klapkach (czerwonym szlakiem). Do tego kapelusz z dużym rondem. I to chyba wszystko.

Pałatka obowiązkowa. Można kupić foliowy shit za 10 PLN, który się porwie na byle wietrze czy zaczepieniu o krzaki. Zaleta. Nie waży. Po doświadczeniach w dolinie Chohołowskiej stwierdziłem, że potrzebne jest coś mocniejszego. Kupiłem płaszcz przeciwdeszczowy marki PROS. Wada – ciężki, ale nie ma bata. Sprawdził się, bo raz musiałem z niego skorzystać.

Dodatkowo były dwa plecaki: Hi-Tec Raul (55l) i Hi-Tec Utah (35l). Ten pierwszy raczej jako transportowy. Sam w sobie jest dość ciężki. Wybrałem się z nim tylko raz. Nie miałem okazji pokombinować z ustawieniami, więc było dość ciężko. Mniejsza wersja jest dużo ciekawsza. Sprawdziła się bardzo dobrze, choć plecy pociły się dość wyraźnie.

Survival kit. Mapa, apteczka i inne gadżety. Mapa i apteczka w wersji „na bogato”. Pozostałe rzeczy typu ogień, noże, kompas, nawigacja są raczej nie potrzebne, jeżeli nie zbacza się ze szlaku. Specyfik na komary raczej nie jest potrzebny. Coś tam mnie pogryzło, ale nie tak, żeby było potrzebne psiukanie się DEET’em.

Woda i coś do przegryzienia. Gdzie niegdzie są źródełka. Ale picie wody „niewiadomego” pochodzenia jest trochę ryzykowne.

Gdzie mieszkać?

Kwatery prywatne. Mi udało się złapać lipcowo-sierpniowy termin na początku czerwca w kwaterze w miarę dobrej jakości za przystępną cenę (40 PLN/osobodobę). Są schroniska. Orlica tuż przy przystani flisackiej w Szczawnicy. Pokój z łazienką i TV to koszt 42 PLN/osobodobę. Można przespać się taniej, ale bez łazienki i TV (za 32 PLN/osobodobę) lub w domku (za 20 PLN/osobodobę). Miejsce jednak urokliwe. Po wyjściu ze schroniska odrazu wejście na szlak…

Na niektórych prywatnych posesjach widziałem parkujące przyczepy i kampery. Zatem tak też można… Są także większe ośrodki hotelowo-pensjonatowe (Chemik, Hutnik), ale nie interesowałem się nimi zbytnio, więc nie wiem co oferują.

Tutaj trzeba wspomnieć o schornisku pod Durbaszką. Tam tez można zamieszkać. Warunki zapewne siermiężne, trzeba wtoczyć się z bagażami godzinę pod górę (konkretną), ale codzienne widoki poprostu zapierają dech w piersi.

Gdzie jeść i się napić?

Jako że lubię jeść, będę miał tutaj chyba najwięcej do powiedzenia.

Na pierwszy ogień idzie ostra antyreklama dla restauracji Halka (Węglarz, ma dwie restauracje w Szczawnicy). Unikajcie tego miejsca jak ognia! O ile obiady domowe wyglądały normalnie i stosunek jakość/cena są dobre i braki w daniu można zapchać surówkami – bar sałatkowy do woli, tak niech wam nie przyjdzie do głowy zamówić tam pizzy. Na pizzę czekałem 50 minut!!! Po czym gdy miałem już wstać i wyjść nagle pojawiło się coś, czego nie można było nazwać pizzą. Przypalone. Ciasto przesiąknięte tłuszczem zamiast się upiec, zostało w tym tłuszczu usmażone, przez co stało się chrupkim ciastkiem, którego nie dało się w ogóle przekroić. Składniki niskiej jakości. Salami, nie przypominało typowego salami do pizzy, tylko produkt mięsno-tłuszczowy (z akcentem na „tłuszczowy”) wyprodukowany dla jakiegoś dyskontu. Sos czosnkowy doprawiany granulowanym czosnkiem. Największy szok przyszedł wraz z rachunkiem, na który który wyniósł 52 PLN za dwie pizze (40 i 30 cm). Omijajcie to miejsce szerokim łukiem!

Pociągniemy temat pizzy… Przeciwieństem jest lokal znany z programu Kuchenne Rewolucje „U Zosi”. Składniki pizzy najwyższej jakości. Ciasto takie jak powinno być. Smacznie, a rachunek ten sam. Dlatego warto tam zawitać!

Na skrzyżowaniu Główna/Skotnicka znajduje się pizzeria Toscania. Taniej niż w poprzednich, składniki nie zbyt wysokiej jakości, ale pizza była zjadliwa, w przeciwieństwie do pierwszego lokalu.

Bardzo dobra pizza jest w małej pizzeri firmowanej przez firmę Jacak (znajduje się przy cukierni Jacak i lodziarni też tej firmy). Bardzo dobra pizza. Dziwne ciasto, jakby z jakąś panierką, ale naprawdę super. Bardzo dobry stosunek jakość/cena. Polecam. Rewelacyjny sos czosnkowy. Delikatny… Czyli taki jak powinien być.

Moim zdaniem należy także unikać lokalu tuż przy przystani flisackiej, tam gdzie goszczono Małysza, Michalczewskiego i wszystkich świętych. Lokal zamyka się o 19, kiedy ludzie jeszcze są. Byłem tam o tej godzinie na piwie. Nagle – mimo było jeszcze kilku klientów kelnerki zaczęły sprątać stoły i zabierać zestawy z przyprawami ludziom sprzed nosa… Jednak z klientek na moich oczach po zapytaniu, czy już zamykają, dostała odpowiedź: „Tak, my już na dzisiaj mamy dosyć!”. Mimo, że to nie było do mnie, poczułem się wtedy jakbym był u Wojnara na weselu, kiedy wszedł pijany na secnę i powiedział (cytuję) „Wypierdalać! Koniec wesela wszyscy won!”. Poczułem się dziwnie. Dopiłem szybko piwo i sobie poszedłem – to było pierwszego dnia. Ani razu tam potem nie byłem i w przyszłości nie mam zamiaru.

Idziemy dalej. Bardzo dobrze, aczkolwiek drogo można zjeść w karczmie „U Madejów”. Danie sumarycznie 30 PLN, ale naprawdę nie mogłem wstać o własnych siłach, jak się weźmie do dania bar sałatkowy. Kotlet nadziewany bryndzą i cebulą waży ponad 200g…

Bardzo fajnie jest w barze „Pieniny” tuż nad przystanią flisacką, mimo że w karcie jest „kebap” (a nie kebab). Dobre zapiekanki, polcam placki pienińskie. Popularnością cieszył się pstrąg.

Polecam także restaurację pod kolejką, gdzie podają rewelacyjny barani stek. Baranina jest droga, ale naprawdę warto spróbować czegoś innego niż świnka serwowana w każdej restauracji.

W ogólności niewiele jest miejs, gdzie można zjeść dużo i tanio. Tam gdzie jest tanio, zwykle porcje są małe. Można dostać danie za 15-20 PLN, ale co to jest 100g kotleta i 100g frytek dla kogoś, kto pół dnia chodził po górach. Nawet moja kobieta, której dużo do sytości nie potrzeba, narzekała, że się nienajada. Należy się nastawić raczej na koszty rzędu 25-35 PLN/posiłek jeżeli to ma być dobra obiadokolacja…

Pijemy oczywiście piwo, nie śliwowicę… Króluje Tyskie i Żywiec. Z nalewaka smakują nieco lepiej niż z butelki. Trudno jest znaleźć coś innego. Dlatego też polecam spacer na Słowację do Lesnicy (4,5 km) i zamówienie dowolnego piwa i gwarantuję, że będzie lepsze niż po stronie polskiej. Wszystko w cenie 1,20-1,40 Eurozłotego/szklankę. (Eurozłotówka – Słowacy akceptują także nasze PLN’y przelicznik 4,40-4,50 PLN/euro). Polecam Saris. Kozel nieco gorszy, ale lepsze niż to co dają u nas. Dla wytrwałych – wycieczka do Czerwonego Klasztoru, gdzie za 5 PLN można napić się Sarisa w kameralnej Karczmie, a w pobliskim sklepie można kupić butelkowane za 3,80 PLN.

Gdzie iść?

Iść, a nie jechać. Pierwszy raz wybrałem się w góry, żeby je zdobywać, a nie tylko oglądać, więc rower sobie darowałem. Teren nierozpoznany, więc tym bardziej…

Szafranówka

Ścieżka:
GPSies.com Track 2012-07-31-01   GPS – hiking –  – 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie

Dobra na początek. Na Szafranówkę idzie się przez Palenicę, żółtym Szlakiem ze Szczawnicy. Podejście jest dość strome i mało ciekawe, bo w lesie. Jednak po wejściu widoki są nieco lepsze. Z Szafranówki zejść można żółtym szlakiem na Słowację (do Lesnicy), albo niebieskim szlakiem w kierunku schroniska Orlica. Zejście z samego szczytu jest dość trudne, dlatego warto skorzystać z obejścia przez przełęcz pomiędzy Palenicą a Szafranówką. Jednak nie polecam tej drogi po deszczu. Jest sporo błota i miejscami jest nieciekawie.

Biała Woda

Ścieżka:
GPSies.com Track 2012-08-01-01   GPS – hiking –  – 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie

Trzeba dojechać do Jaworek busikiem. 4 PLN w jedną stronę. Można zabrać lekkie obuwie typu klapki, bo jest płasko. Sporo ludzi pojawia się tam, żeby „pluskać” się w strumieniu. Niby rezerwat, a jeżdżą ciężarówki z drewnem. Jest kilka ładnych miejsc.

 

Czerwony Klasztor

Ścieżka:
GPSies.com Track 2012-08-03-01   GPS – hiking –  – 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie

Praktycznie wszyscy wybierają rower, bo trasa w obie strony to około 25 km od centrum Szczawnicy. Jednak nie ma co się przerażać. Idzie się bardzo dobrze. Trzeba uważać na „zrowerowanych”, bo na trasie jest bardzo dużo ludzi nie grzeszących zdolnościami powożenia rowerem. W Czerwonym Klasztorze można zobaczyć muzeum, 3 euro/osobę. Szkoda tylko że przewodnicy słowaccy, ale dostaje się polską mini-książeczkę. W przyklasztornej karczmie można się napić rewelacyjnego piwa. Płacić można złotówkami.

Bereśnik

Ścieżka:
GPSies.com Track 2012-08-04-01   GPS – hiking –  – 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie

Bereśnik przez Bryjarkę. Podejście jest bardzo proste. Ładne widoki z samej Bryjarki, ale ze szlaku pomiędzy górami lepsze. Pod Bereśnikiem jest schronisko. Można się tam zatrzymać. Zejście szlakiem czerwono-białym, nieciekawe, gdy popadało. Dodatkowo, gdy byłem wywozili z lasu jakieś drzewo, więc droga była przeorana…

Lesnica

Ścieżka:
GPSies.com Track 2012-08-05-01   GPS – hiking –  – 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie

Najbliższa miejscowość na Słowacji. Poza „Chatą Pieniny” (rzeźbami i dobrym piwem), która ma status schroniska, nie ma nic ciekawego. „Chata Pieniny” to cel podróży słowackiego spływu Dunajcem, gdyż stamtąd odchodzą busiki zabierające turystów.

Wąwóz Homole

Ścieżka:
GPSies.com Track 2012-08-06-01   GPS – hiking –  – 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie

Jedno z piękniejszych miejsc w Pieninach Małych. Trzeba tylko uważać na szlaku. Skały są wyślizgane przez turystów (czy też wodę) jak posadzka w starym kościele. Nawet gdy jest sucho można łatwo się poślizgnąć. Po wyjściu z Wąwozu Homole, można kierować się na Wysoką (1050 m npm). Nawet jeżeli nie starczy sił, można zostać na równince, skąd też rozpościerają się ładne widoki.

Spływ

Ścieżka:
GPSies.com Track 2012-08-07-01   GPS – hiking –  – 34-443 Czorsztyn, Sromowce Wyzne, Powiat Nowotarski, Malopolskie

Chyba obowiązkowy punkt dla każdego. Nie była to dla mnie jakaś nowość, bo drogę spływu przeszedłem wcześniej do Czerwonego Klasztoru. Polecam odwrócić tą kolejność, wtedy dech będzie zapierać bardziej… Bilet na spływ jest dość drogi, po ponad 40 PLN, ale warto, bo trwa on około 2,5h. Przy okazji spływu można zaliczyć Trzy Korony. Mi się to nie udało, gdyż nie byłem przygotowany.

Durbaszka

Ścieżka:
GPSies.com Track 2012-08-08-01   GPS – hiking –  – 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie

Wisienka na torcie. Najlepsze zostawiam na koniec. Niebieski szlak z Szafranówki do Wysokiej jest chyba najpiękniejszym szlakiem Małych Pienin. Polecam wybrać się w dzień, kiedy powietrze jest przejrzyste. Widać wtedy ścieg w Tatrach! Najbardziej zapierające dech w piersiach są właśnie widoki z okolic Durbaszki.

Zbiór fotek…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Nierowerowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.