Byle za próg…

Nadeszła fala upałów, zatem musiałem się przestawić z jazdy rowerem trekingowym na jazdę „górską”. Dlaczego? Przejechanie 50 km (bo takie trasy zwykle robię jednorazowo) w 30 stopniowym upale to jest bardzo zły pomysł. Baa… 30 stopni to ma być w cieniu. W słońcu jest zwykle od 5 do 10 stopni więcej. Taktykę opracowałem rok temu. Jak robi się gorąco, jadę rano do lasu, żeby przed 11 być już z powrotem. Zatem pojechałem. Nie daleko. Chomicówka, Boernerowo, Kwirynów-Janów. Nie ma tam nic szczególnego. Głównie zwykłe leśne ścieżki (chociaż w zeszłym roku nadziałbym się tak, że teraz bym tego wpisu nie napisał). Ogólnie las bardzo lubiany przez ludzi. Rowerzyści, biegacze, nordic-walking, no i zwykli spacerowicze.

 

Cała podróż zaczęła się od Chomiczówki. Nie wiem czemu, nie lubię tamtego lasu. Klimat w nim jest jakiś dziwny. Poza tym co to za las… Parę ścieżek na krzyż. No i oczywiście znienawidzona ulica Księżycowa. Wydaje mi się, że kiedyś była bardziej zarośnięta.

 

Tam się chwilę pokręciłem i pojechałem na Boernerowo, koło Góry Śmieciówy. Mimo nieciekawego sąsiedztwa jest tam bardzo fajnie. Relatywnie dużo ścieżek jak na taki mały obszar. Niestety humor i klimat popsuły mi pozostałości po piątkowych libacjach… W lesie jest wiele miejsc, gdzie można rozpalić ognisko, usiąść i coś zjeść. Co to oznacza w mieście? Dobre miejsce do picia! Dobrze. Niech sobie piją. Przecież alkohol jest dla ludzi. Problem w tym, że nikt nie kwapi się, aby potem śmieci zabrać ze sobą. Oto kilka zdjęć zrobionych w ciągu kilku minut.

 

 

 

 

 

 

 

Urządzenia do grilowania są tak tanie, że można traktować je jako sprzęt jednorazowego użytku. No bo co to za strata, gdy bilet na popijawę kosztuje 15 PLN i jeszcze koszt rozkłada się na kilka osób… Butelki… Szklane, plastikowe. Mnie w szkole zawsze uczono, że nie można w lesie zostawiać butelek, bo mogą spowodować pożar… Widać szkoła się zmienia… Papierosy, wódka, musztarda, pudełka po napojach, paczki po chipsach.
Niestety tak to jest, gdy narodowym sportem Polaków jest wystawianie śmieci za drzwi. Aby tylko od siebie, aby tylko za próg. Ważne że nie mam ich w mieszkaniu – a co dalej. Nie mój problem. Nie wierzycie? Wystarczy przejść się po blokach. (Możemy zrobić zawody, kto pierwszy znajdzie worek ze śmieciami wystawiony przed drzwi dostaje piwo.) Wystarczy przejechać się do podwarszawskiego lasu i zobaczyć ile śmieci można tam znaleźć. Dlaczego? No bo wywóz śmieci kosztuje. Zawsze to jest parę groszy do przodu. Robimy kupę pod siebie i cieszymy się z tego jak dzieci, które nie potrafią wymówić słowa „kupa”. Ta krótkowzroczność pewnego dnia odbije się czkawką. Może nie nam, ale naszym wnukom z pewnością.

Żeby nie było tyle narzekania w obiektyw mojego aparatu dostały się dwa kosy walczące ze sobą. I to jest piękna rzecz, gdy widzi się przyrodę…

 

Kos to taki czarny ptaszek z żółtym lub pomarańczowym dziubkiem (zdjęcie z wiki).

Las koło Fortu Babice jest największy. Tam można znaleźć zarówno łatwe ścieżki, gdzie ludzie jeżdżą rowerami miejskimi, jak i trudne, gdzie potrzebny jest rower górski. Wjazd do właściwej części lasu oddzielają tory kolejowe. Pociągi jeżdżą rzadko, ale jak już jedzie, to z pewnością się nie zatrzyma, bo to są zwykle składy towarowe, po kilkanaście wagonów. Ktoś poszedł po rozum do głowy i wyciął krzaki zasłaniające widoczność.

 

No a to mój rumak. Przebieg nieco ponad 900 km, bo nie będę ukrywał, że jeżdżę nim rzadko. Kross Level A4. Do takiej jazdy jaką uprawiam ja i przeciętny Kowalski jest wystarczający. Nie potrzeba błyszczącego XTR’a. U mnie na osiedlu jest koleś po 40-tce. W zeszłym roku sprawił sobie taki pojazd. Za każdym razem kiedy wyjeżdża w teren, jedzie czysty i wraca czysty…

 

Tarcze Shimano M445 radzą sobie zawsze i wszędzie. Jak dotąd nie miałem problemów. Żywiczne okładziny wciąż trzymają, mimo że według opinii, które czytałem na forum miały się zużyć po 200 km. Oczywiście wyobrażam sobie sytuację, w której można takie klocki zużyć w ciągu jednego maratonu, ale to chyba nie ta klasa osiągów, sprzętu i człowieka, by dywagować na takie tematy.

 

Jedyne co w tym rowerze podległo wyraźnemu zużyciu to łańcuch. Jeżdżę na dwóch łańcuchach Shimano HG-53 (9-rzędów). Pomijając fakt, że oba z nich toczy rdza (ze względu na to, że mało używane i rower garażowany na balkonie), to jeden z nich wygląda jakby ktoś go obił młotkiem. Jestem trochę zdegustowany tym faktem. Podejrzewam, że to z powodu kiepskiej linii łańcucha, której czasami się dopuszczam.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Nierowerowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.