Tour de parki narodowe ciąg dalszy. W ogólności od 2012 wszystkie urlopy spędzałem w górach. W tym roku wyłom. Drugi urlop w tym roku i wycieczka do Białowieskiego Parku Narodowego. Osiedliśmy w Białowieży. To chyba najlepsze miejsce do zwiedzania puszczy rowerem. Teoretycznie w Białowieży znajduje się geometryczny środek puszczy. Tylko jest jeden szkopuł. Środek geometryczny to nie koniecznie to samo, co środek ciężkości. Większość „masy” (około 2/3) Puszczy Białowieskiej skupiona jest niestety po stronie Białoruskiej. Dlaczego niestety? A dlatego, że żeby pojechać na Białoruś trzeba mieć paszport, wizę i ubezpieczenie. O ile wizę turystyczną na 3 dni da się załatwić przez internet bez opłat, ubezpieczenie wykupić trzeba i przede wszystkim posiadać paszport… Przyzwyczajenie do strefy Schengen….
No cóż. Nie będziemy płatać nad rozlanym mlekiem. Zwiedzamy puszczę po stronie polskiej… Rower do puszczy to bardzo dobry wybór. Pieszo też da się trochę zobaczyć, ale z pewnością nie tyle, ile można zobaczyć rowerem. Przez tydzień przejechaliśmy niewiele, bo tylko 180km, ale trasy były ciekawe.
Pierwsza trasa to wycieczka nad jezioro Siemianówka. Sztuczny zbiornik wodny na rzecze Narewka. Z Białowieży prowadzi prosta i bardzo wygodna szutrówka. Po drodze odwiedziny Kosego Mostu.
Do mostu nie dotarliśmy, ale w pobliżu mostu jest wieża widokowa. Ładny widok, z drugiej strony nic szczególnego. Szczególnie to może być o wschodzie słońca, gdy to miejsce pokrywają poranne mgły.
Nad jeziorem Siemianówka biegną tory na Białoruś chyba. Akurat przejeżdżał pociąg towarowy.
Powrót tą samą drogą. Cała wycieczka 75km. Sporo jak na przyzwyczajenie do codziennej jazdy dystansu 25 km. Dodatkowo Extrawheel z ładunkiem. Było ciężko wbrew pozorom.
Druga wycieczka o połowę krótsza
Odwiedziliśmy przejście graniczne (pieszo-rowerowe) oraz miejsce mocy, gdzie naładowaliśmy się pozytywną energią. Powrót przez „Żubry”, czyli park pokazowy żubrów.
Żubry widzieliśmy już w poniedziałek. Celem wizyty były jednak zakupy na „straganach” dla turystów. Miód (dwa wielkie słoje) i przyprawy.
Teraz piątkowa wyprawa. Topiło. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie czwartkowa burza. Wiatr w ciągu kilku minut – bo mniej więcej tyle trwały największe porywy powalił drzewa tak duże, że pnie musiałoby objąć dwóch chłopa… To wszystko leżało na szlaku. Szlak uczęszczany, ale nie krytyczny, więc nikt go nie oczyszczał dnia następnego. Przedzieraliśmy się przez 10… może więcej takich powalonych drzew. Na jednym z nich wygiąłem hak przerzutki i być może ją samą. Widok jednak wart strat…
Planowaliśmy powrót tą samą drogą, ale ilość powalonych drzew skutecznie zmusiła nas do zmiany trasy. Żeby nie było, Na niebieskim szlaku także leżały drzewa, ale mniej i były mniejsze, więc nie były tak bardzo uciążliwe. Wszystkim odwiedzającym środek puszczy polecam skuteczny repelent. Kupujcie DEET i to w jak największym stężeniu jak tylko się da. Robactwa jest tyle, że trzeba z niego korzystać dość często. Zatrzymanie się na szlaku skutkuje zjedzeniem żywcem przez komary, muchy i inne… Ja używam Ultrathon w spray’u. 25% DEET. Przy takiej ilości robactwa skuteczny na jakieś 4 godziny. Wada – lepki, gdyż wodoodporny.
Nie trzeba jeździć tras po 50 km. Dla rodzin z dziećmi też znajdzie się krótki tour de Białowieża.
Mieszkaliśmy w pokojach, które udostępnia BPN. Standard praktycznie hotelowy, bo obsługa codziennie sprząta pokój. Cena – jedyne 65 PLN od głowy. Hmmm. Jedyne. Za tą cenę oczekiwałbym telewizji w pokoju – której nie było. Nie było to jednak wadą, ale wręcz zaletą. Trochę pozwoliło to odciąć się od świata… Najlepsze miejsce na nocleg w Białowieży, gdyż hotel znajduje się w środku parku, w siedzibie BPN. Cisza, spokój i ciemno w nocy… Ostatnio zauważyłem u siebie problem z wysypianiem się, który jest spowodowany m. in. zbyt dużą ilością światła w nocy. Prawdziwa noc była dla mnie zbawieniem.
Teraz trochę o samej przyczepce. Kupiłem ją z myślą właśnie o takich wyprawach. Nie mam możliwości montażu bagażnika, a nie chcę wozić ładunku na plecach. Przyczepka sprawdziła się bardzo dobrze.
Ładunki woziłem różne. Głównie to była woda, aparat jedzenie i sprzęt serwisowy do dwóch rowerów. Najcięższy jak do tej pory, jednorazowy to: 12 piw w szklanych butelkach, lustrzanka, butelka wody (choć nie pełna), 1,5kg sera (polecam sery z Podlasia). Przy tej okazji chciałbym obalić dwie teorie krążące w internecie:
- Przyczepka łatwo się wypina podczas jazdy/hamowania. Nie jest to prawda. Przedzierałem się przez powalone drzewa z ładunkiem tak powiedzmy 50% maksymalnego rozsądnego. Robiłem z rowerem i przyczepką różne wygibasy, ale nie było opcji, aby się wypięła. Zastanawiam się kiedy może się wypiąć… Chyba podczas jakieś zacnej gleby, ale w trakcie normalnego użytkowania, czy nawet awaryjnego hamowania – nie ma opcji – chyba że przeładowana…
- Przyczepki nie czuć podczas jazdy. Bzdura na resorach. Fizyki się nie oszuka. Jak się na ogon powiesi 20kg to będzie to czuć i kropka. Koło ma oczywiście pewne pozytywne właściwości jezdne, szczególnie, gdy jest duże, ale w ciągnięcie przyczepki trzeba włożyć wymierną siłę i zwracać uwagę na jazdę na zakrętach. W lekkim terenie przy spisuje naprawdę zaskakująco dobrze. Nie czuć go tylko i wyłącznie, gdy jedzie się prosto, równym asfaltem i jeździec nie ma tendencji do machania rowerem na boki podczas jazdy. Jak ktoś ma „łydę”, to bez problemu można się bujnąć z większą prędkością. Miałem koło 28″ zaczepione pod mtb 26″.
W tym roku z pewnością jeszcze będę z koła korzystał. Albo w DKL albo RLS – jeszcze nie wiem dokładnie, gdzie ruszymy. Niezdecydowanym polecam- mimo że nie jest tanie, to inwestycja jest dobra.
Polecam także Puszczę Białowieską. Cudze chwalicie swego nie znacie. Na grom pchać się po egiptach, turciach i innych obcych stronach… Po to żeby leżeć plackiem przed nad basenem i wypijać/wyżerać bar? W Białowieży można tanio i bardzo dobrze zjeść. Powiem tylko, że syty obiad może zamknąć się w cenie 20-25 PLN/osobę.