500+, czyli jak produkować nierobów

panamaObraz tak zwanego trzeciego świata… Zapewne wielu osobom Panama kojarzy się z określeniem „republika bananowa”. Faktycznie, kraj ten jest jest republiką bananową, ale w dosłownym tego słowa znaczeniu. Przede wszystkim jest rajem podatkowym, o którym ostatnio tak głośno. Jak wygląda ten ten raj? Jak widać na załączonym obrazku. W mieście Panama City bieda, aż piszczy. Drapacze chmur w ilości takiej, której ani Warszawa, ani cała Polska nie dorobi się nawet za życia moich wnuków. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że socjalne państwo zabierze mi ponad 30% tego, co zarobiłem…To patologia. Gdy się spojrzy na nasz system ekonomiczno-społeczny to jest on zaprzeczeniem zdrowego rozsądku. Logiczne jest, że im więcej będę zarabiał, tym więcej będę wydawał dając pracę ludziom w różnych gałęziach przemysłu i handlu, bo ktoś musi wytarzać te dobra, których będę pożądał.

A tu co? Ktoś wpada na pomysł pięciuset złotych na każde dziecko. Ktoś dostanie gratis pięć stów, od tak… Nie za ciężką pracę, tylko za fakt posiadania dziecka. Po co? Inwestycja w przyszłość i takie tam „kocopoły”. Bzdury na resorach. Państwo socjalne produkuje społeczne kaleki. W jaki sposób? Oh! Mechanizm jest bardzo prosty. Nie oszukujmy się. Bardzo wiele rodzin żyje na skraju biedy. Nasz problem polega na tym, co postrzegamy jako biedę. Zwykle w takich przypadkach przytaczany jest obraz dziecka chudego dziecka w brudnych butach, znoszonym ubraniu… i rzeczywiście tak jest. Takie dziecko zwykle odstaje „wyglądem” od swoich rówieśników, którzy noszą czyste ubrania i nowe modele telefonów komórkowych, a pod szkołę rodzice podwożą ich lśniącymi samochodami. Wtedy nas to łapie za serce, że dziecko ma stare buty nie ma nowego IPhone’a w ręku. Wtedy łatwo sięgamy do kieszeni… Mało kto jednak pyta kto za tym dzieckiem stoi….
Nie od dzisiaj wiadomo, że biedzie często towarzyszy patologia. Polega ona zwykle na tym, że dziecko chodzi głodne i bose, mimo że oboje rodzice mają zdrowe ręce i nogi, ale wolą leżeć przed telewizorem, żyć z socjalu i babcinej rentki. Co by się nie działo w rodzinie, na przysłowiowy kieliszek chleba i papieros w gębie zawsze jest. I proszę mi nie mówić, że tak nie jest, bo zbyt wiele rzeczy już w życiu widziałem, by uwierzyć w propagandę biedy z „przyczyn niezależnych”.

Przyczyną tej biedy jesteśmy my „bogacze” i myślenie 500+. Patologiczna bieda w pierwszej kolejności wyciągnie rękę po pieniądze. Nie chcą pomocy w znalezieniu pracy, przekwalifikowaniu się, przeszkoleniu na inny zawód. Nie chcą wędki, tylko chcą, żeby dać im rybę sprawioną i podstawioną pod nos. Dlaczego? Bo tak jest łatwiej. Nie trzeba nic robić i jakoś się żyje. Dla nas też jest łatwiej, bo uspokajamy swoje sumienie, że pomagamy biednym dzieciom. Jaki to ma skutek? Nie trzeba mieć doktoratu z psychologii i ekonomii, żeby wpaść na pomysł, że dziecko widząc taki skuteczny model życia nie będzie dążyć w swym dorosłym życiu do wyjścia z tej patologii i pętla się zamyka. Dajemy pieniądze i produkujemy patologię na własne życzenie.

Co 500+ oznacza dla mnie? Tyle, że w przyszłości państwo z mojej ciężkiej pracy zabierze mi nie 30% tylko 40%, bo trzeba będzie skądś te miliardy wziąć. Nie wezmą się one od tych najmniej zarabiających, tylko od najwięcej zarabiających. Wkurza mnie, że te pieniądze nie trafią na nowe sale gimnastyczne w szkołach, na zajęcia edukacyjne i na infrastrukturę społeczną wspierającą rozwój, tylko trafią bezpośrednio do kieszeni ludzi, a oni w 90% przypadków skonsumują je na bieżące potrzeby nie koniecznie związane z inwestycją w dzieci i ich edukację. Kto ich z tego rozliczy? Nikt! Bo nie ma takiej fizycznej możliwości. Utwierdzimy tylko Polaków, że państwo powinno dawać, że bogatym trzeba zabrać i biednym dać.

Nie dziwię się, że ludzie uciekają ze swoimi majątkami do rajów podatkowych. Też tak bym zrobił. Państwo zamiast nagradzać ciężko pracujących i pobudzać gospodarkę przez niskie podatki oraz wsparcie prywatnych inicjatyw gospodarczych, bije ich pałką po głowie, tym większą im większe są ich zarobki. Sztandarowym hasłem dzisiejszej neo-komuny jest 500+, by ludzie nie musieli rozwijać się i chodzić do pracy, tylko od ołtarza do urny wyborczej.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Nierowerowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na 500+, czyli jak produkować nierobów

  1. Tazer pisze:

    Mądrze powiedziane. Trafiłem na ten blog przypadkiem, ale takie przemyślenia są jak najbardziej słuszne. Cofamy się do czasów komuny, gdzie każdy miał mieć po równo, bez względu na to, czy pracuje czy leży. Socjal.. Ludzie tak bardzo przyzwyczaili się do tego słowa. Przychodzą mi na myśl uchodźcy, którzy po przekroczeniu granicy kraju natychmiast żądają 2000 Euro i opieki nad rodziną. Dla mnie, młodego faceta, takie żebractwo jest to nie do pomyślenia..

  2. Łukasz pisze:

    Rozumiem obawy autora, ale komentarz strasznie generalizuje i odbiega od rzeczywistości. I odnosze wrażenie, że autor nie ma dzieci i nie wie o czym w ogóle pisze. Większość moich znajomych to rodziny wielodzietne z 3, 4, 5, 6 lub wiekszą ilością dzieci. W sumie pewnie znam z kilkadziesiąt takich rodzin. W każdej z nich rodzice uwijają się jak mogą, ojcowie pracują zawodowo, matki również jeśli są w stanie, chociaż trochę. W większości dla nich praca zawodowa jest odpoczynkiem, a prawdziwa praca zaczyna się w domu: zakupy, sprzątanie, gotowanie, pomaganie w lekcjach, wożenie na zajęcia pozalekcyjne (bo w szkole to się nie wiele można nauczyć) wstawanie do dzieci w nocy, wizyty u lekarzy, zajęcia rehabilitacyjne i mnóstwo innych prowizorycznych prac i potrzeb, które są niby niezauważalne, a które zabierają czas, a często i pieniądze. Sam mam trójkę dzieci, więc czas na jazdę rowerem mam głównie dojeżdżając nim do pracy, a moje hobby to gotowanie dla rodziny.
    Czy te 500+ cos w ich życiu zmieni? Może trochę, może jedno dziecko więcej będą mogli zapisać na angielski, a może te które przejawia talent zapiszą na lekcję gry na skrzypcach, może pójdą z nim do dentysty, lub innego lekarza czy specjalisty.
    A wszystko po to, żeby te dzieci wychować na ludzi, bo bez tego to ani wnuków nie będzie, ani rozwoju.

    • mklos1 pisze:

      To teoria. Praktyka jest niestety inna gdyż program ma poważne wady w założeniach.

    • Djehuti pisze:

      Witam, pytanie podstawowe: po co robili tyle dzieci? Chcę być singlem i zarabiać na siebie, a jestem grabiony podatkami na socjal dla takich nieodpowiedzialnych ludzi. Jak można robić tyle dzieci i być nieświadomym, że potem będzie się tyrać dniami i nocami tylko na rachunki? Dla mnie polski naród może wymrzeć, jestem kosmopolitą. W ogólnym rozrachunku ludzi jest za dużo. Co z nas za gospodarz Ziemi, skoro tylko bierzemy i to garściami, wyniszczając środowisko i inne gatunki. Jak nie przemawia do was koncepcja człowieka jako elementu natury, to doceńcie chociaż „boskie stworzenie”. Nawet papież Franciszek wielokrotnie wypowiadał się w tym tonie, że podcinamy gałąź, na której siedzimy… Jedzie taki Januszek cebulaczek zdezelowanym gratem do pracy i truje wszystkich dookoła. Ważne, że sąsiedzi widzą, że go „stać” na auto. Ważne, że mu się należy takie osiągnięcie cywilizacyjne. Nie mogę nawet przewietrzyć mieszkania, chociaż mieszkam na peryferiach Warszawy. Standardowa odpowiedź takiego chama jest taka, że to ja mogę się wyprowadzić, tak jakbym to ja szturmował mu dom. To ja i moja rodzina mieszkamy od pokoleń w tym mieście i on powinien się podporządkować. On tu jest gościem. Gdzie szlacheckie tradycje szacunku do przyrody? W 2007 r. do Wawy wjeżdżało 300 tyś. aut, a teraz ponad 700tys. Dodajcie do tego tabun Ukraińców, którzy za cel emigracji wybierają głównie Warszawę… Z 15 lat temu nie musiałem daleko iść, żeby poobserwować bażanty czy zające, dotlenić się, a teraz widzę co najwyżej zapijaczone, wredne mordy słoików. Pozdrawiam

  3. gang8 pisze:

    „Witam, pytanie podstawowe: po co robili tyle dzieci? …”
    Niech ten komentarz będzie przestrogą dla autora blogu przed umieszczaniem na blogu nieprzemyślanych wpisów.

    Jak sądzę autor nie posiada dzieci oraz nie należy do grupy która płaci największe podatki(a są to paradoksalnie biedniejsi członkowie społeczeństwa, i do tego rodziny). Te 500+ to inwestycja Państwa w dzietność. Inwestycja także Pańska bo by móc korzystać z odłożonych w banku swoich pieniędzy muszą te dzieci w przyszłości kręcić gospodarką.
    Czasem to trudno zrozumieć.

    Także to, że jest wiele rodzin które kupuje dzieciom rower w cenie licznika który Pan posiada. Teraz mogą kupić im lepszy plus kask na głowę.

    • mklos1 pisze:

      Manipulować liczbami można zawsze, ale jeżeli Kowalski zarabia 10x więcej niż Iksiński, to Kowalski jako jednostka wpłaci do skarbu państwa zawsze więcej, chociażby płacił podatek 10%, a Iksiński 50%. Jeżeli Iksiński ma wielkie poczucie niesprawiedliwości społecznej, że zarabia mało, a państwo od niego jeszcze podatki ściąga, to pragnę przypomnieć, że mieliśmy w naszym kraju już taki system, w którym młotkowy w fabryce zarabiał tyle samo co doświadczony lekarz i obaj musieli stać rano w tej samej kolejce po chleb. Jeżeli Iksińskiemu marzy się powrót do tak pojętej równości, to zostało jeszcze na świecie kilka państw, które próbują się bawić w taki system społeczno-ekonomiczny.

      500+ nie jest jak na razie inwestycją w dzietność, bo to tylko teoretyczne założenie pomysłodawców systemu. Pomimo iż przyrost naturalny drgnął do góry, to niestety nie da się w żaden sposób potwierdzić, że jest to wynik 500+, a nie dobrej koniunktury gospodarczej, którą także obserwujemy. Trudno to niektórym zrozumieć, że nie jesteśmy Wielką Brytanią czy Niemcami i nie stać nas na lanie socjalu wiadrami w nieprzemyślany sposób. W dalekiej perspektywie ważniejsze jest aby młotkowy z fabryki miał przede wszystkim pewność zatrudnienia i pewność wynagrodzenia, bo przede wszystkim to powoduje, że ludzie przestają martwić się o przyszłość zawodowo-finansową. Ważne jest, aby bogaty płacił jak najniższe podatki i chciał inwestować i obracać swoimi pieniędzmi tu w Polsce, bo tylko dzięki temu powstaną nowe miejsca pracy, a gospodarka będzie się rozwijać. Jeżeli Iksiński nie jest w stanie tego zrozumieć, że dom buduje się na silnym fundamencie, a fundamentem jest gospodarka, to cóż nam po dzieciach z 500+, skoro nie będą chciały w tym państwie pracować. Czy Iksiński nie widzi tego, że ludzie wciąż chcą emigrować zarobkowo, a ci, którzy wyjechali, nie chcą wracać?

Skomentuj Tazer Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.