Kilka dni temu na facebook’owym profilu SBL (Society for Barefoot Living) pojawił się link do ciekawego bloga. My year without shoes prowadzi młoda dziewczyna. Jej celem jest zebranie funduszy na dofinansowanie butów dla biednych dzieci… I tu od razu zapala się żółte światełko, bo przypomina mi się podobna akcja firmy Toms. One day without shoes… Akcja firmy TOMS polega na tym, że za każdą parę butów marki TOMS kupionych przez darczyńców, osoba obdarowana dostaje jedną parę. Główny zarzut jest taki, że akcja rozwiązuje problemy zupełnie nieistotne z punktu widzenia ludzi, do których teoretycznie jest celowana.
Zastanówmy się… Afryka, klimat tropikalny. Temperatura raczej nie spada do takich wartości, że buty są niezbędne do przeżycia. Ba! W dżungli tropikalnej, gdzie panuje bardzo wysoka wilgoć buty mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. To mniej więcej tak, jakby wmówić Eskimosom, że potrzebują kostiumów bikini… W momencie, gdy ludzie mają do najbliższego szpitala 200km, nie mają dostępu do czystej wody pitnej a nie rzadko nie mają dachu nad głową oraz jedzenia, buty są chyba najmniejszym zmartwieniem w ich życiu…
Jak to działa na nas? Ze względu na fakt iż nasze społeczeństwa przywiązane są do butów, taka akcja, w której tysiące ludzi jednego dnia zdejmują buty i zaczynają chodzić boso jest dość wyraźnie zauważalna. I tu już jest pierwszy zysk firmy TOMS… O marce organizatora zaczyna się mówić… Drugi, dużo większy zysk… Odmawianie wsparcia dla biednych jest w ogólności źle widziane w społeczeństwie. Zatem ludzie kupują te buty, aby mieć czyste sumienie, że komuś pomogli. A kupują je chętniej, gdy zobaczą kilka przejmujących zdjęć bosych dzieci… Nikt nie zastanawia się czy te dzieci potrzebują właśnie takiej pomocy… Nie ważne jak – trzeba pomóc.
Widząc, że nie tylko TOMS chce pomagać w ten sposób, zacząłem szukać… I o zgrozo znalazłem…
1) Barefoot Sunday. Jakiś kościół organizujący zbiórkę ubrań i przede wszystkim butów dla potrzebujących. Mowa jest na szczęście o „potrzebujących z całego świata”, więc to może mieć jakiś sens, o ile akcja trafi to osób rzeczywiście potrzebujących butów i ubrań.
2) One day without shoes Winter Park. Akcja towarzysząca imprezie TOMS. Ten sam cel.
3) Barefoot 4 Africa.
4) My year without shoes.
I zapewne znalazłbym kolejne… Skąd się bierze pomysł, że ludzie koniecznie potrzebują butów… Zobaczmy skąd pochodzą te akcje. Li, tylko i wyłącznie świat zachodni, gdzie dzieciom zakłada się buty na nogi zanim jeszcze nauczą się chodzić. Buty wrosły w naszą kulturę na tyle silnie, że już dawno przestały być narzędziem niezbędnym do przetrwania, ale pełną wiele innych funkcji, choćby m. in. są oznaką statusu społecznego. Brak obuwia wciąż kojarzony jest z biedą. Brak obuwia w naszej kulturze nie koniecznie jest mile widziany, o czym świadczą wątki podejmowane na forach pod hasłem „no shoes, no shirt, no service”, o tym jak bose osoby wyprasza się ze sklepów lub restauracji z bliżej nieokreślonych powodów. Zatem myślimy, ze skoro my mamy takie problemy, inni ludzie na drugim końcu świata też je mają… My jesteśmy przyzwyczajeni, że mamy wszystko pod ręką. Wodę, jedzenie, lekarzy, mieszkanie. To jest dla nas coś oczywistego, o czym zapominamy, dlatego zaczynamy się martwić o małostki… Jakie problemy możemy mieć nie mając butów? Poza problemem brudnych stóp (ojej! estetyczne faux pass) oraz reakcji innych ludzi na nas (w naszym społeczeństwie) – żadne. Zatem dlaczego te problemy w naszych oczach urastają do rangi katastrofy humanitarnej? Zastanówmy się zatem, czy gdyby trzeba było po wodę iść 15 km, najbliższym lekarzem byłby wioskowy szaman, to buty byłyby największym problemem?
Zastanówmy się… Afryka, klimat tropikalny. Temperatura raczej nie spada do takich wartości, że buty są niezbędne do przeżycia. Ba! W dżungli tropikalnej, gdzie panuje bardzo wysoka wilgoć buty mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. To mniej więcej tak, jakby wmówić Eskimosom, że potrzebują kostiumów bikini… W momencie, gdy ludzie mają do najbliższego szpitala 200km, nie mają dostępu do czystej wody pitnej a nie rzadko nie mają dachu nad głową oraz jedzenia, buty są chyba najmniejszym zmartwieniem w ich życiu…
Jak to działa na nas? Ze względu na fakt iż nasze społeczeństwa przywiązane są do butów, taka akcja, w której tysiące ludzi jednego dnia zdejmują buty i zaczynają chodzić boso jest dość wyraźnie zauważalna. I tu już jest pierwszy zysk firmy TOMS… O marce organizatora zaczyna się mówić… Drugi, dużo większy zysk… Odmawianie wsparcia dla biednych jest w ogólności źle widziane w społeczeństwie. Zatem ludzie kupują te buty, aby mieć czyste sumienie, że komuś pomogli. A kupują je chętniej, gdy zobaczą kilka przejmujących zdjęć bosych dzieci… Nikt nie zastanawia się czy te dzieci potrzebują właśnie takiej pomocy… Nie ważne jak – trzeba pomóc.
Widząc, że nie tylko TOMS chce pomagać w ten sposób, zacząłem szukać… I o zgrozo znalazłem…
1) Barefoot Sunday. Jakiś kościół organizujący zbiórkę ubrań i przede wszystkim butów dla potrzebujących. Mowa jest na szczęście o „potrzebujących z całego świata”, więc to może mieć jakiś sens, o ile akcja trafi to osób rzeczywiście potrzebujących butów i ubrań.
2) One day without shoes Winter Park. Akcja towarzysząca imprezie TOMS. Ten sam cel.
3) Barefoot 4 Africa.
4) My year without shoes.
I zapewne znalazłbym kolejne… Skąd się bierze pomysł, że ludzie koniecznie potrzebują butów… Zobaczmy skąd pochodzą te akcje. Li, tylko i wyłącznie świat zachodni, gdzie dzieciom zakłada się buty na nogi zanim jeszcze nauczą się chodzić. Buty wrosły w naszą kulturę na tyle silnie, że już dawno przestały być narzędziem niezbędnym do przetrwania, ale pełną wiele innych funkcji, choćby m. in. są oznaką statusu społecznego. Brak obuwia wciąż kojarzony jest z biedą. Brak obuwia w naszej kulturze nie koniecznie jest mile widziany, o czym świadczą wątki podejmowane na forach pod hasłem „no shoes, no shirt, no service”, o tym jak bose osoby wyprasza się ze sklepów lub restauracji z bliżej nieokreślonych powodów. Zatem myślimy, ze skoro my mamy takie problemy, inni ludzie na drugim końcu świata też je mają… My jesteśmy przyzwyczajeni, że mamy wszystko pod ręką. Wodę, jedzenie, lekarzy, mieszkanie. To jest dla nas coś oczywistego, o czym zapominamy, dlatego zaczynamy się martwić o małostki… Jakie problemy możemy mieć nie mając butów? Poza problemem brudnych stóp (ojej! estetyczne faux pass) oraz reakcji innych ludzi na nas (w naszym społeczeństwie) – żadne. Zatem dlaczego te problemy w naszych oczach urastają do rangi katastrofy humanitarnej? Zastanówmy się zatem, czy gdyby trzeba było po wodę iść 15 km, najbliższym lekarzem byłby wioskowy szaman, to buty byłyby największym problemem?
Bez butów jest ciężko… Ale nam… Zatem mimo mojej całej sympatii do chodzenia boso, nie polecam brania udziału, ani wspierania kontrowersyjnych akcji pomocowych. Jeżeli chcemy pomóc, lepiej wspomóżmy zaufane organizacje, takie jak UNICEF, które ratują dzieci przed śmiercią głodową a nie przed bosą stopą…