Nie ma mocnych

frozen-bicycle-1274Nie ma mocnych… Chciałoby się powiedzieć, że na mnie, ale niestety muszę powiedzieć, że na zimę, a w szczególności temperaturę. Postanowiłem wczoraj ruszyć do pracy na rowerze, gdyż poczułem powiew ciepłego powietrza. Hmmm… Trudno powiedzieć, że to był powiew ciepłego powietrza. Po prostu przy mrozie przestało wiać i temperatura odczuwalna podskoczyła wyraźnie. Rano na cyferblacie -5 stopni. Myślę sobie – niewiele, więc jadę. Nie jest to szczególnie niska temperatura, bo już przy takiej nie raz jeździłem, ale zupełnie inaczej odczuwa się ją gdy człowiek jest wypoczęty, a inaczej gdy zrywa się z łóżka i bez śniadania wsiada na rower. Ubrałem się typowo jak na tą temperaturę. Strój pełny, plus bielizna „termo”. Odruch standardowy, na początku wyraźne odczucie zimna, a potem robi się całkiem znośnie. Tak tez było tym razem. Ku mojemu zdziwieniu jednak na termometrze „komputera pokładowego” pokazało się -7 stopni. I ta temperatura dała się nieco we znaki. Nieodśnieżone ścieżki (a nawet chodniki) oraz ponad miesiąc bez roweru spowodowało, że jechałem dłużej niż zwykle i wolniej. Trochę przemarzłem, ale dotarłem. Gdy wracałem było już dużo ciepłej (nieco powyżej 0 stopni), więc powinno się jechać dużo lepiej. Doprawdy? Nie do końca.
Z myślą o zimowej jeździe kupiłem opony Kenda Nevegal w rozmiarze 2,4″. Rzeźnickie jak na moje potrzeby. Obstawiałem, że prócz litej tafli lodu nic ich nie pokona. I prawie tak było. Zwykłego śniegu (solnego) nie odróżniałem od asfaltu czy kostki, zamarznięte klocki opony bez problemu wspinały się bezproblemowo po zamarzniętych koleinach. Pokonała jeden typ nawierzchni i nie był to lód, tylko zbrylony śnieg. Zjawisko to wystąpiło (występuje) na odcinku od skrzyżowania Kasprzaka do Ronda Zesłańców. Zarówno ścieżka jak i chodnik jest tam nie odśnieżona, tylko rozchodzona przez pieszych. Śnieg był zmieszany z solą. Przy temperaturze -7 stopni jakoś się to wszystko trzymało kupy i mimo nierówności dało się jechać. Przy temperaturze powyżej zera ta mieszanka zaczęła się zachowywać bardzo dziwnie. Śnieg stał się bardzo sypki i luźny. Opona nie była w stanie wspinać się po nierównościach, bo te się „osypywały”. Skutkiem czego wpadałem w dość głębokie nierówności, z których było dość trudno wyprowadzić rower i miałem kilka nieciekawych sytuacji. Obstawiam że na coś takiego nie pomogłyby nawet kolce – bo przecież nie miałyby się na czym oprzeć.
Finał? Stwierdziłem, że odpuszczę sobie codzienny dojazd do pracy, gdyż przede wszystkim moje gardło nie za bardzo lubi takie niskie temperatury. Wystarczy, że pojadę nieco ostrzej i już następnego dnia czuję dyskomfort. Spróbuję pojeździć w weekend, chociaż zapowiada się równie ciekawie, bo ma nadejść odwilż.
Prognoza numeryczna na 15 dni. Nie jest precyzyjna, ale gdy ostatnio na nią spojrzałem, to trend się sprawdził. Zatem śnieg będzie powoli znikał.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Okołorowerowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.