Na fali…

Zacząłęm jeździć do pracy rowerem. Od roku mam sakwę o pojemności 32 litry. Zauważyłem, że odkąd muszę wozić zabepieczenie, wodę oraz ubranie na zmianę, przestałem się w tą sakwę mieścić. No może nie do końca. Mieszcze się, ale ubranie wygląda jakby zostało wyjęte jak psu z gardła. Dlatego też postanowiłem nabyć nową, większą sakwę. Wybór padł trójkomorową sakwę marki M-WAVE. Marka to szumnie powiedziane. Niby niemiecki producent, ale sakwa śmierdzi chińskim nylonem. Rozważałem jej zakup już w zeszłym roku, ale wydała mi się za duża. I to był w sumie błąd. Sakwa ma pojemność 62 litry, czy jest literalnie 2x większa niż poprzednia. Tak to prezentuje się na rowerze (bez trzeciej komory).

Przy okazji wpadł mi w oko mapnik. Był tej samej  marki i w akceptowalnej cenie, więc dołożyłem do zamówienia. Po co komu mapnik? Niby mam nawigację, ale ekran jest bardzo mały. Jeżeli jedzie się na „rympał” to nawet mając nawigację można się zrubić. Dlatego wciąż przydaje się mapa papierowa, żeby mieć ogólny pogląd na sytuację i móc planować kilka km do przodu… Mapnik jest równie niezbyt wysokiej jakości jak sakwa. Producent wymyślił, że stworzy namiastkę wodoszczelności, więc przykrył suwaki nylonem. Nylon jest gruby i dość sztywny, przez co wyraźnie utrudnione jest przesuwanie suwaków. Mapnik ma jedną zaletę. Odciąża plecy. Nawet mając bardzo lekki plecak, plecy natychmiast się pocą podczas jazdy. Sprawdzone dzisiaj empirycznie. Plecy były suche.

Sakwa posiada usztywnienia we wszystkich komorach, przez co trzyma kształt i nie flaczeje jak poprzednia.

 

A tak wygląda sakwa w pełnej okazałości…

No i puenta… Mam do sprzedania sakwę Basil Casper I (pojemność 32l)… Może ktoś chce kupić?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Technikalia. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.