Boże Ciało 2014. Chyba to będzie pierwsze Boże Ciałko od kilku lat, gdy nie będzie padać. Gdy byłem mały dzień ten kojarzył mi się głównie z upałem, kobiecymi szpilkami zatapiającymi się w asfalcie i popołudniową burzą. Szkoda. Tym razem, poza szpilkami w asfalcie na ani jedno ani drugie się nie zanosi. Ciepło jednak jest. Idealna pogoda na rower. Nie za zimno, nie za ciepło. W sam raz. Mankament – dość mocno wieje. Wieje z zachodu – oznacza to, że gdzie nie pojadę, połowa dystansu z wiatrem w oczy. Postanowiłem ruszyć Ridley’a. Długo nie jeździł. Miałem cudowny plan dojechania do miejscowości Granica, czyli tam, gdzie poległem podczas objazdu KPN. Nie dojechałem i tym razem, ale w sumie dzień jako taki nie jest stracony.
Jeżdżę w tych okolicach już od trzech sezonów, a nie odkryłem jeszcze drogi do Leszna przez Białutki. Asfalt wręcz idealny. Na 700×23 sunie się bardzo dobrze. Wada? Żeby tam dojechać trzeba pokonać odcinek Umiastów – Paliszków. Jakość – gorzej niż źle. Łata na łacie i łatą pogania. Ten odcinek odradzam, jeżeli ktoś chce jechać takim kołem. Lepiej zrobić objazd przez Ożarów Mazowiecki – Święcice.
Pojechałem przez Ożarów Mazowiecki. Dawno tam nie byłem. Oczywiście przyblokowała mnie procesja. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłem pola uprawne w mieście. Jedno zaorane. Na innym rosnąca kapusta. Z jednej strony – trochę dziwnie. Z drugiej – natura jeszcze opiera się zalewaniu betonem. Z trzeciej – smaczna ta kapusta, jeżeli spalinami oddycha.
Jechało się ciężko. Jak na rower fitness prędkość 20-22 km/h to jest bardzo wolno. Normalnie jechał bym 25-26 km/h. Ale cały czas miałem przed oczami nagrodę jaka na mnie czeka w Lesznie. Powrót z wiatrem. I w sumie nie myliłem się. Leszno opuściłem z prędkością około 37 km/h. Na co dzień dla mnie takie prędkości są abstrakcyjne, nawet jak jeżdżę MTB. Poza momentami, gdzie musiałem zwolnić całą drogę od Leszna do Starych Babic cisnąłem powyżej 30 km/h. To naprawdę niezły wynik jak na moją kondycję.
Łącznie zaliczyłem 4 czy 5 procesji. Przestałem liczyć. W sumie to nie dziwię się, że ludzie odchodzą od kościoła katolickiego. Uroczystość Bożego Ciała, jak w sumie każda inna jest smutna i schematyczna. Śpiewy monotonny, niczym na pogrzebie. Dzisiaj rano w Radio Plus słyszałem, że gdy zapytać ludzi, co jest najważniejsze dla nich w mszy świętej – odpowiadają „kazanie”. O czymś to świadczy – ale nikt z tego właściwych wniosków nie wyciąga.