Zdjęcie pochodzi z dzisiejszego poranka, ale potężny konar drzewa pojawił się już wczoraj, gdy wracałem z pracy. W sezonie jeżdżę tam prawie codziennie od ponad dwóch lat. Drzewko, drzewkiem, ale nie daj Boże, gdyby komuś miał taki konar spaść na głowę. Obstawiam – śmierć na miejscu lub ciężki szpital…
Pochwaliłem dzień przed zachodem słońca. Ruch na Radiowej – o którym piałem w poprzednim wpisie – wcale nie zmalał. Po prostu pierwszy dzień strachu, drugi rekonesansu i dzisiaj znów wszystko niestety wraca do normy.