W moim Trans Alpie oryginalnie była lampka diodowa Axa Sprint. Ogólnie nie była zła. Dawała wystarczająco duże światło, jak na światło awaryjne (tak je traktowałem). Używana 24h/356d. W zeszły poniedziałek jednak się skończyła… I to w dość ciekawy sposób… Jadę… Czuję… Pachnie tarczą to cięcia metalu… Po kilkuset metrach hamuję – znów to samo. Po jakimś czasie także… Myślę sobie… Bateria w komórce mi się pali czy jak… Ale patrzę – coś z lampką dzieje się dziwnego. W pewnym momencie zaczęła świecić coraz słabej… Zgasła i już się więcej nie zapaliła. Jak przyjechałem do domu, do od razu wyczułem skąd zapach… Z lampki… Już wiedziałem, ze trzeba kupić nową.
Dzisiaj zrobiłem sekcję zwłok.
Tak wygląda płytka z „elektroniką”. To co wyparowało, to najprawdopodobniej był tranzystor – wnioskuję po pozostałościach. Temperatura musiała być naprawdę duża bo laminat wokół zwęglił się. Po drugiej stronie płytki znajduje się dość duży rezystor. Jedna nóżka się urwała. Nie wiem tylko czy urwała się w wyniku działania temperatury, czy właśnie urwana nóżka była powodem „pożaru”.