Ot typowy dzień życia korporacyjnego wyrobnika, który próbuje jeździć rowerem do pracy.
Wstaję o godzinie 6:30. Przygotowania do wyjścia zajmują od 40 do 50 minut. Z domu wychodzę około 7:20. Do pracy mam na 9:00, więc mam pewien zapas czasu. Zimą i późną jesienią jadę zwykle krótszą trasą, około 13 km. Zatem w pracy jestem około 8:10-8:20. Czas do godziny 9:00 poświęcam głównie na przebranie się, śniadanie, odpoczynek po jeździe. Gdy robię latem 25km w jedną stronę muszę chwilę odpocząć. Nie da się z marszu stanąć do pracy…
Potem około 8 godzin pracy – jak to w korporacji zwykle jest więcej niż mniej. Za wyjście 5 minut wcześniej szef cię sowicie rozliczy, a wyjścia 15 minut później nie zauważy – jak to w korporacji. Przygotowanie do jazdy zimą zajmuje mi około 15 minut. Strój jest dość obcisły i wbicie się w dwie warstwy i ułożenie ich tak, by równo leżał trochę zajmuje. Potem powrót. Standardowo – od 50 minut do 90 minut. W zależności jaki dystans jadę. Sumarycznie wychodzi, że przez pracę i dojazd jestem nieobecny w domu przez blisko 11 godzin. Zwykle jestem na tyle zmęczony, że mam średnie siły na robienie czegokolwiek innego. Około 21 odliczam już zwykle minuty do pójścia spać…
Skąd te dziwne przemyślenia? Zastanawiam się skąd ludzie w wieku „korporacyjnym” biorą czas na długie wyprawy. Nie mam na myśli kręcenia się po najbliższej okolicy przez 3-4 dni, tylko wyprawy z północy na południe lub wycieczki po Europie. Takiej wyprawy nie da się przecież zorganizować z dnia na dzień. Z dnia na dzień to ja zwykle organizuję sobie 2-tygodniowe wakacje. 1 dzień szukam miejsca i jadę do sklepu po niezbędne zakupy. Drugi dzień się pakuję i na trzeci jestem na miejscu. Czy rowerowo da się zrobić to samo?
Czas wolny w rozumieniu urlop… Pracodawca prawem zobowiązany jest do udzielenia raz w roku urlopu wypoczynkowego trwającego nie krócej niż dwa tygodnie – czyli 10 dni roboczych. Jakie są realia? Termin należy ustalić z pracodawcą – który nie koniecznie musi chętnie zgodzić się na nasze propozycje.
Chciałbym w tym lub w przyszłym roku podejść do takiego tematu, dlatego chciałbym się dowiedzieć jak Wyprawowiecze organizują sobie czas… Nie chodzi mi tu o to jak zorganizować sobie wyprawę, tylko głównie jak wyłuskać czas, by mieć na nią szansę.
- Boso przez świat (40)
- Nierowerowe (82)
- Kuchnia (10)
- Okołorowerowe (40)
- Idelologia (12)
- Przepisy i zasady (13)
- Technikalia (125)
- Akcesoria i osprzęt (32)
- Elektronika rowerowa (3)
- Mechanika rowerowa (25)
- Sprzęt (16)
- Ubranie (4)
- W trasie (110)
- Kwatery (9)
Archiwa
Meta
-
Tak naprawdę nie do końca wiem w czym widzisz problem. Też jestem w wieku produkcyjnym, dodatkowo małego człowieka pod skrzydłami.
Wyprawy nie planuje się z dnia na dzień, więc wszystko jest jak najbardziej do ogarnięcia. Wystarczy, że choćby na 15 minut przysiądziesz przy kompie każdego dnia, celem przygotowania się. Przecież prowadzisz bloga i na to znajdujesz czas. Ja też mam mało czasu, ale jak mam cel to do niego dążę bo warto. Jednego dnia poczytasz o miejscach do których się wybierasz, drugiego dnia zaplanujesz trasę, trzeciego dnia zamówisz bilety itd itp. Po prostu dobrze zaplanuj sobie dzień.
Co do samego urlopu, to nie wiem jak jest u Ciebie w pracy, ale przeważnie jakiś grafik w firmach jest wywieszany. Wystarczy być szybkim, już wcześniej zastanowić się nad terminem i po prostu zapisać się jako jeden z pierwszych. Z doświadczenia wiem, że największy problem z urlopem jest w małych kilkuosobowych firmach.
Co do przygotowania fizycznego: jak sam piszesz, robisz 50 km w sezonie, i powiem tylko, – w zupełności Ci to wystarczy. Tyłek, co ważne, też masz zahartowany. Ja jeżdżę dużo mniej przed wyprawą, głównie właśnie z braku czasu i daję radę. Wyprawa to nie wyścigi i nie hamska siła liczy się najbardziej. Dużo ważniejsza jest psychika i systematyczność. Chociaż czasem rzeczywiście jest i walka z czasem, zwłaszcza jak musisz zdążyć na autobus. Ja tak miałem, na ostatniej wyprawie, żeby nadrobić czas trzasnąłem 191 km, ale nie umarłem od tego, a teraz mam co wspominać.
Wiele osób niestety właśnie tak do tego podchodzi: nie dam rady, to nie dla mnie, nie mam na to czasu, nie znam języka i tym podobne wymówki. Trochę kreatywności Turysto, nie taki diabeł straszny jak go malują 🙂 Trzeba w siebie bardziej uwierzyć. Życzę wielu udanych wypraw i do zobaczenia na szlaku.
Taki kop motywacyjny ode mnie 🙂
O kondycję się nie martwię. Moja „życiówka” to 55 km w około 2 godziny jeżeli chodzi o średnią. A jeżeli chodzi o dystans to 80 km w 4 godziny (wliczając postój). Podstawowy problem to organizacja przedwyprawowa. Praca generalnie rozwala mi większość długofalowych planów. Pewnie na planowanie byłbym w stanie wydłubać nawet godzinę dziennie. Prowadzenie bloga to pomijalny czas – godzina max 2h w tygodniu. 😉
Jeżeli masz zaplanowany urlop i nikt łącznie z szefem, kierownikiem nie wchodzi Ci w drogę i bez problemu na ten urlop sobie idziesz to sory, ale nie rozumiem. No chyba, że u Was z tym problem i lubią np: cofnąć urlop to wtedy rzeczywiście, każdy misterny plan się rozsypie. W kwestii organizacji wyjazdu to oczywiście najpierw zastanów się, gdzie byś chciał pojechać, zbierz jak najwięcej informacji o wybranym miejscu. Sprawdź połączenia autokarowe, lotnicze, kolej etc. Jeżeli wyprawa ma formę pętli czyli zaczynasz i kończysz w tym samym miejscu to bardzo dobrą i w/g mnie najprostszą opcją, do tego wygodną i tanią, jest własne auto (o ile oczywiście nie wybierasz się na koniec świata i w docelowe miejsce dotrzesz w przeciągu powiedzmy doby). Na koniec pozostaje się spakować. O tym ostatnim nawet niedawno coś skrobnąłem. Polecam.
http://rowerem-za-grosze.blogspot.com/
…blogi teraz popularne hehehe
Pozdrawiam…a gdybyś miał jeszcze jakieś konkretne pytania to wal śmiało. Postaram się pomóc 🙂
Dzięki! Do tej pory nie było takiej sytuacji, aby komuś urlop cofnięto czy odmówiono (przynajmniej w moim przypadku), ale czasy się zmieniają… U mnie nie ma polityki planowania urlopów na początku roku. Wniosek złożyć mogę nawet 1 stycznia, ale przełożeni czekają z decyzją do ostatnich chwil, więc de facto nie mam żadnej pewności, że ten urlop dostanę.